Wczesnym popołudniem eurodolar rezyduje przy 1,0750. Wydaje się, że pomimo słabego sentymentu, wywołanego kwestią chińską, ostatecznie gracze uznali, że warto przebić miesięczną konsolidację 1,08 – 1,1050. Wykres posuwa się coraz niżej i nawet, jeśli jutro czy ogólnie w tygodniu powróci na północ, to 1,08 będzie teraz oporem.
W piątek czekają nas dane z amerykańskiego rynku pracy, a wczoraj mieliśmy też wypowiedź L. Mester z Fed, która przedstawiła jastrzębie stanowisko i gotowość do podwyższania stóp nie czekając na inflację. Co do inflacji, to nisko wypadła HICP w Strefie Euro, przynajmniej wg szacunków (0,2 proc. r/r, zapowiadano 0,4 proc.). To też w sumie może być czynnik osłabiający euro (skoro inflacja stoi nisko, to EBC może się zdecydować na pogłębienie luzowania).
Rynek jest zresztą w pewnego rodzaju chaosie. Giełdy są generalnie na minusach (WIG, WIG20, DAX, S&P500 i nie tylko), zaś w Chinach państwo interweniowało, by powstrzymać spadki (ale najnowsza sesja na Shanghai Composite i tak zakończyła się na minusie).
Co z nami?
Z nami – czyli ze złotym. EUR/PLN wykraczał dziś wyraźnie ponad 4,31. Teraz 4,30 i 4,2850 (mniej więcej) mogą być wsparciami, zaś na USD/PLN taką rolę być może będzie pełnić okrągła "czwórka".
Oto bowiem ponownie dolar wzmocnił się na tyle, że przebita została linia 4,00. W istocie nie zdziwiłoby nas nawet dobicie do szczytów rzędu 4,05 – 4,06 w ciągu najbliższych dni, przy czym wcale niekoniecznie oczekujemy po drodze jakiejś większej korekty (większej niż 2 – 3 grosze). Po prostu gracze mogą uznać, że warto dokończyć temat i podbić ceny przynajmniej do maksimów z początku grudnia. Może się to wydawać kawałek drogi, ale czy na pewno? Dość powiedzieć, że w ciągu tygodnia przeszliśmy drogę rzędu ok. 15 groszy. Naturalnie może być i tak, że opór (który można rozeznać przy 4,0130-40) zrobi swoje i notowania wrócą w rejon 3,97, ale to zapewne wymagałoby odwrotu od dolara – czyli np. słabych payrollsów. Poza tym konieczne byłoby też ogólne uspokojenie na rynkach. Ale przecież wiadomo, że ew. uspokojenia w Chinach generowane są interwencjami rządowymi, zaś każde puszczenie rynku samopas może się skończyć ucieczką wykresów na południe (co znowuż poprowadziłoby wykres USD/PLN na północ).
Oczywiście rentowność polskich obligacji 10-letnich rośnie – jest to już 2,99 proc., spokojnie może wkrótce przebić 3 proc. W każdym razie nie byłoby to żadnym zaskoczeniem.