EUR/PLN wrócił w pobliże 4,30, ale nie ciągnie mnie do wykrzykiwania „A nie mówiłem?!”. Naprawdę nie było fundamentalnego uzasadnienia osłabienia złotego z powodu afery KNF, w rezultacie przecena waluty miała znamiona czysto spekulacyjne. A jednak skala umocnienia złotego budzi mój niepokój, biorąc pod uwagę to, co działo się wczoraj na rynkach zewnętrznych.
Pierwsze wytłumaczenie mówi, że wrażliwość złotego na wahania globalnego sentymentu jest niska – ponieważ Polska dla inwestorów zagranicznych jest po prostu nudna, zatem nie napływa tutaj masowo kapitał portfelowy, który miałby pospiesznie uciekać w momentach wzrostu awersji do ryzyka. Złoty może nawet służyć jako lokalna bezpieczna przystań do parkowania kapitału uciekającego np. z Turcji lub Rosji.
Ale powód odreagowania złotego może być bardziej ponury. Perturbacje na rynkach finansowych przybrały takie rozmiary, że skłaniają inwestorów spekulacyjnych nie do szukania okazji, ale do ucieczki z pozycji, nawet jeśli te pozycje są zgodne z tradycyjnymi trendami w dobie awersji do ryzyka (np. osłabienie walut rynków wschodzących). Złoty mógł nie zyskać dlatego, bo jego fundamenty są mocne, ale dlatego, że niebezpiecznym stało się utrzymywanie pozycji na jego dalsze osłabienie.
Osobiście chciałbym, aby pierwsze wytłumaczenie było słuszne. W przeciwnym wypadku mamy czysty dowód kompletnego braku zaufania inwestorów do trendów rynkowych i dominacja pesymizmu podsycanego niepewnością i brakiem konceptu na handel. Jest możliwe, że wczorajsze zawirowania były spotęgowane ograniczaniem pozycji przed długim weekendem dla amerykańskich inwestorów (choć Europa zwykle w tym okresie także notuje ograniczoną aktywność). Czas pokaże, która teoria znajdzie więcej potwierdzeń, ale na razie roztropnym wydaje się ograniczyć zaangażowanie w handel.
Co mogłoby pomóc w poprawie klimatu inwestycyjnego? Być może kompromis nad włoskim budżetem? Wczoraj różnica w rentownościach między 10-latkami Włoch i Niemiec zrównała się z październikowymi szczytami i musiało to wystraszyć włoskie władze, skoro dziś rano prasa donosi, że minister finansów Tria jest zaniepokojony wzrostem kosztów finansowania, a wicepremier Salvini może być skłonny zatwierdzić niższe wydatki socjalne, by zbliżyć się do celów budżetowych wymaganych przez KE. Refleksja włoskiego rządu przychodzi jednak zbyt późno.
Jest niemal pewne (i powszechnie oczekiwane), że Komisja zarządzi dziś otwarcie Procedury Nadmiernego Deficytu dla Włoch, co w najczarniejszym scenariuszu będzie prowadzić do nałożenia sankcji finansowych na kraj. Procedura jest jednak długa i żmudna, a kary w przeszłości nie były egzekwowane, więc w międzyczasie znajdzie się czas na kompromis. Przy ponurym stanie rynków finansowych, nawet iskierka nadziei na zażegnanie konfliktu może wystarczyć, by poprawić sentyment.