Dzisiejszy handel to pierwszy od dawna dzień wyraźnego osłabienia złotego, który stracił na wartości do euro i dolara. Jest to więc pierwszy od dawna promyk nadziei dla polskich eksporterów, którym zapewne nie podoba się perspektywa kontynuacji umocnienia naszej waluty.
Osłabienie zarówno złotego jak i obligacji wyraźnie pokazuje, że przed nami korekta. Opierając się na analogii z sytuacją techniczną z końca zeszłego roku można oczekiwać, że korekta trwać będzie 6-8 tygodni i może dotrzeć nawet do 2,95 USDPLN. Najbliższe poziomy oporu to „okrągłe" 3,80 i 2,80.
Dane o zasiłkach dla bezrobotnych nie miały wpływu na rynek, jednakże nie sposób zignorować „tajemniczego" umocnienia dolara do wszystkich ważniejszych walut. Po południu EURUSD zniżkował pod 1,36, a GBPUSD zszedł poniżej 2,00. Najprawdopodobniej było to związane z frustracją rynku po nieudanych atakach na rekordowy poziom 1,3665 EURUSD. Odreagowanie przychodzi tuż przed piątkowym raportem o wzroście gospodarczym w I kwartale w USA, który może pokazać postępujące schłodzenie koniunktury w największej gospodarce świata (prognozy wahają się od 1,5% r/r do 2,0% r/r, poprzednio 2,5% r/r); poza tym poznamy również kwartalne odczyty PCE i deflatora, czyli wskaźników inflacji. 1,5 h później dane o nastrojach konsumentów podaje Uniwersytet Michigan, rynek oczekuje niewielkiego wzrostu indeksu. Bazując na dotychczasowych informacjach makroekonomicznych w długim okresie nastawiałbym się na nieco słabszego dolara (do poziomu 1,37 EURUSD włącznie).
Na koniec przypominam o danych dotyczących inflacji CPI w Japonii, o 1:30 w nocy - jen mógłby znacząco zyskać na wartości, gdyby okazało się, że po raz pierwszy od dawna nie było deflacji.