To, że euro tanieje tłumaczy się na rynku obawami, że ECB będzie tak zdesperowany, aby realizować limit zakupów obligacji na 60 mld EUR miesięcznie w ramach programu QE, że będzie skupował papiery nawet przy ujemnych rentownościach.
Sam Mario Draghi stwierdził dzisiaj, że limitem dla nich będzie poziom stopy depozytowej, która wynosi obecnie -0,2 proc. Stąd też dzisiaj mocno taniały rentowności obligacji państw strefy euro, które zostaną objęte programem QE już od 9 marca (z wyjątkiem papierów niemieckich, które od dawna cechowała ujemna rentowność). Tylko, że teoretycznie ten wątek nie jest nowy. Na rynku takie obawy przewijały się od jakiegoś czasu – stąd tez należy uznać to wyłącznie za pretekst do kontynuacji ruchu spadkowego na euro.
Ten chwilowo został przerwany po tym jak Mario Draghi opublikował nowe – wyższe prognozy wzrostu gospodarczego dla strefy euro na lata 2015-17. I tak w tym roku PKB może wzrosnąć o 1,5 proc. (w grudniu szacowano 1,0 proc.), w przyszłym o 1,9 proc., a w 2017 r. o 2,1 proc.
Ekonomiści ECB tłumaczą to efektem niskiej ropy, taniego euro, oraz działań banku centralnego (niestandardowej polityki). Niemniej w dół poszły krótkoterminowe prognozy inflacji – w tym roku do 0,0 proc. z 0,7 proc. szacowanych w grudniu. Ale już w przyszłym roku CPI ma wzrosnąć do 1,5 proc. , a w 2017 r. do 1,8 proc. Teoretycznie, zatem zbliży się do celu inflacyjnego na poziomie 2,0 proc. Nie oznacza to jednak, że ECB zakończyłby planowo program QE we wrześniu 2016 r. Mario Draghi dał dzisiaj jasno do zrozumienia, że bank musiałby być pewien takiego scenariusza, co teoretycznie oznacza, że QE mógłby zostać wydłużony, gdyby inflacja miała pozostać na dłużej poniżej celu 2,0 proc. I to był dzisiaj drugi mocny argument za powrotem do spadków euro (poza obawami przed ujemnymi rentownościami obligacji o czym pisaliśmy wcześniej).
Nie są to jednak argumenty mogące skutkować wydłużeniem ruchu spadkowego na parach z euro w krótkim terminie. Wydaje się wręcz, że jego podstawy ulegają stopniowej erozji, bo zwyczajnie zostały już w dużej mierze zdyskontowane. Stąd też nie bądźmy zdziwieni zwyżkami euro w niedługiej perspektywie. Oczywiście wiele będzie zależeć od drugiej waluty w parze z euro.
Na przestrzeni ostatnich 5 dni euro było generalnie słabe. Najlepszy wynik to EUR/CHF z symbolicznym wynikiem 0,04 proc., najgorszy to EUR/SEK ze spadkiem o 2,08 proc. Zakładając potencjalne odbicie euro można rozważyć kilka możliwości: dalej EUR/CHF licząc, że przed posiedzeniem SNB 19 marca nasilą się spekulacje odnośnie możliwości cięcia stawki LIBOR, ale i też EUR/GBP, czy też EUR/AUD. Funt ostatnio jest słaby, a dane makro mieszane. Mieliśmy lepszy PMI dla przemysłu w lutym (54,1 pkt.), ale słabszy dla usług (56,7 pkt.). Rynek bardziej obawia się jednak komplikacji politycznych po majowych wyborach parlamentarnych - niedoszacowania siły eurosceptycznej UKIP w sondażach, którą konserwatyści, bądź laburzyści będą musieli brać pod uwagę przy budowaniu koalicji (alternatywnie można zbudować wielką koalicję konserwatystów i laburzystów, chociaż początkowo nie będzie to łatwe).
Na dziennym wykresie EUR/GBP widać było dzisiaj wpierw pogłębienie spadku po naruszeniu wsparcia z 27 lutego (0,7245), ale później powrót w okolice tego poziomu. Jeżeli próba wyjścia w górę uda się, jeżeli złamany zostanie jeszcze opór na 0,73.