Eurodolar lokuje się dziś wczesnym rankiem nieznacznie poniżej poziomu 1,14. Do oporu w pobliżu 1,1450 jest sporo miejsca, ale np. do generalnej linii trendu wzrostowego, prowadzonej po minimach ze stycznia, marca i kwietnia - też. Teoretycznie obie strony mają duże pole manewru.
To znaczy: technicznie rzecz biorąc, dolar może się jeszcze znacznie umocnić, mimo to nie negując zasadniczej tendencji. Równocześnie euro też ma coś do powiedzenia, bo wciąż kusząca jest opcja pójścia na północ, do 1,16 – aby ostatecznie potwierdzić 2,5-letnią konsolidację na wykresie.
Oba banki – EBC i Fed – dają jastrzębie sygnały. Ściślej, Fed od pewnego czasu prowadzi politykę zacieśniania monetarnego, ale też trzeba przyznać, że po każdym kroku decydenci zaczynają mniej lub bardziej hamletyzować. Na razie jest możliwe, że w przyszłych miesiącach zacznie się operacja zacieśniania bilansu, a np. w grudniu dojdzie do trzeciej w tym roku podwyżki stóp. Po drugiej stronie Oceanu mamy EBC, który co prawda nic jeszcze nie zrobił w kierunku faktycznego odejścia od łagodnej polityki – ale który dał już pierwsze takie sugestie. Tak wynika z zapisków z ostatniego posiedzenia, tak wynika z wypowiedzi niektórych macherów od polityki EBC, jak np. p. Weidmann z Niemiec.
W pewnym więc sensie rynek może bardziej brać pod uwagę EBC, bo cykl zacieśniania prowadzony przez Fed to już – _ en general _ – nie nowość. Przecież w tym roku mieliśmy dwie podwyżki w USA, mowa jest o trzeciej, o redukcji bilansu – a jednak od początku roku wykres idzie w górę, zaś korekty nie są duże.
Sądzimy więc, w największej ogólności, że niezależnie od tego, czy w przyszłych tygodniach dolar zysk (nawet dużo, ale wciąż tylko korekcyjnie), eurodolar powinien wygenerować jeszcze finalny ruch w górę, ku szczytom konsolidacji. Ale uwaga: nie jest powiedziane, że ów szeroki trend boczny zostanie pokonany. Nie udało się to np. w roku 2015, nie udało się też w 2016 (_ vide _odbicie z początku maja 2016). W każdym razie takie przebicie konsolidacji nie musi być banalnie proste.
O 18:30 wypowie się dziś Lael Brainard z Fed, o 19:20 Neel Kashkari. Poza tym nie ma jakichś znaczących danych z USA, Niemiec czy Eurolandu, choć o 9:00 poznamy włoską produkcję przemysłową za maj. O 22:40 American Petroleum Institute przedstawi swoją ocenę tygodniowej zmiany zapasów ropy.
Polski złoty – jak się miewa?
Miewa się bez większych zmian. Na euro-złotym widzimy 4,2380. Ani to 4,2620 – czyli czerwcowy opór, blokujący wzrosty pary, ani też poziomy, które mogłyby sugerować wyraźne wzmocnienie PLN. Generalna tendencja jest przeciwko złotemu, niemniej została ona w minionych dniach trochę przyhamowana. Przypomnijmy jednak, że w maju było w minimach 4,1515.
Za funta dziś rano trzeba dać 4,79, za dolara blisko 3,72. W tym drugim wypadku pokazuje to nam, że linia 3,70 nadal jest mocna. Znacząco i trwale poniżej tej linii byliśmy ostatni raz w roku 2015. Poznamy dziś o 14:00 polskie dane o inflacji CPI za czerwiec. Będzie to rewizja danych wstępnych, prognozuje się -0,2 proc. m/m, +1,5 proc. r/r, poprzednio (w maju) było 0,0 proc. m/m oraz +1,9 proc. r/r. Wydaje się więc, że inflacja przyhamowała. Tym bardziej więc RPP nie będzie myśleć o podwyżkach stóp, ale pewnie i tak nie wchodziłoby to na razie w grę.