Wczoraj wykres kursu eurodolara zaliczył maksima w okolicach 1,2530. Było to wywołane tym, że rynek nie przejął się zapewnieniami Mario Draghiego o tym, że operacja QE może i powinna jeszcze trwać, że dopuszcza się jej powiększenie lub przedłużenie, a wzrost kursu euro budzi niepokój i niepewność.
Rynek to zignorował, bo i sam Draghi przyznał np., że sytuacja gospodarcza Eurolandu się poprawia. Wiadomo też, że istnieje pewien nacisk na szefa EBC ze strony innych decydentów Banku, którzy od dłuższego czasu mówią o tym, iż byłoby dobrze nie wydłużać QE poza wrzesień 2018.
Zresztą, jak zawsze na forexie, w tej reakcji było trochę spekulacji i szaleństwa. Wymownym tego świadectwem jest to, że późnym wieczorem zaczęto sprzedawać euro w dość intensywny sposób. Kto był pierwszy, ten był lepszy. Kurs spadł nawet do 1,2365 – acz po północy odbił i teraz znów mamy 1,2485.
Wciąż dyskusyjna pozostaje sprawa długoterminowej linii spadkowej, prowadzonej po szczytach z lat 2008, 2011 i 2014 – linia ta właśnie jest testowana. Być może zostanie potwierdzona, aczkolwiek nie musi się to rozstrzygnąć dziś. Główne pytanie jest takie: czy obserwowany ruch powrotny to jedynie ostatni akt ugrania czegoś na strategii "podbijmy euro i zacznijmy sprzedawać w odpowiednim momencie" – czy też zapowiedź kontynuacji aprecjacji.
Wpływ na sytuację mogą mieć dzisiejsze dane makro z USA: dynamika PKB za IV kw. 2017 oraz dynamika zamówień w dwóch sektorach gospodarki (na dobra trwałe i na dobra liczone bez środków transportu). Cały ten pakiet poznamy o 14:30. Inną kwestią jest to, że tak naprawdę przy obecnym rozchwianiu reakcje mogą być paradoksalne i mało intuicyjne.
Poznamy dziś także PKB Wielkiej Brytanii – o 10:30. Para funt-euro lokuje się teraz na 1,1420. Spójrzmy na rzecz długoterminowo: minima z minionego roku to ok. 1,0770, a jeszcze w 2015 wykres był przy 1,44 – w szczytach. Ostatnich kilka miesięcy to konsolidacja przy 1,11 – 1,15.
Na złotym
Dolar-złoty pozycjonuje się na 3,32 lub nieco niżej. Wczoraj wieczorem osiągnięto jeszcze niższe poziomy, ale potem przyszedł powrót do 3,3470. Po północy, odbijając ruch eurodolara, wykres znów poszedł na południe, złoty się wzmocnił.
Na tej parze ważą się losy linii wzrostowej wszczętej w roku 2011. Jeśli linia ta pęknie, to spokojnie możemy pójść do 3 zł w tym roku, do wsparcia wykreowanego w roku 2014. Wciąż jednak jest realna możliwość odbicia i odwrócenia trendu, szczególnie że PLN zarabiał niemal bez poważniejszych korekt przez ostatnich 13 – 14 miesięcy.
EUR/PLN pozycjonuje się przy 4,14, zaś na funcie mamy 4,7275. Warto może przypomnieć, że PLN umacnia się do funta od końca roku 2015 – gdy mieliśmy ok. 6,08 w szczytach. Naturalnie to zrozumiałe w kontekście np. Brexitu, ale i tu w takim razie przydałaby się odmiana sytuacji. Wsparciem jest teraz rewir 4,58 – 4,60.