Niemiecki eksport skurczył w październiku aż o 1,2 proc. miesiąc do miesiąca, podczas gdy przewidywano redukcję tylko o 0,5 proc. Import zmalał aż o 3,4 proc. w ujęciu miesięcznym , a zakładano, że będzie to jedynie -1 proc.
Wyniki te jednak nie osłabiły euro w znaczący sposób. Przeciwnie – para idzie dziś w górę i przebyła drogę z minimów na 1,0880 do szczytów powyżej 1,0950, które widzimy w ostatnich minutach.
Mogło to mieć związek z wypowiedzią E. Nowotnego z EBC, który stwierdził, że ostatnie decyzje i ruchy banku były właściwe - i że nie powinien on ulegać naciskom na przesadne luzowanie, tzn. naciskom generowanym przez tzw. rynki finansowe. Przypomnijmy, że po czwartkowych przetasowaniach mówiło się, iż Mario Draghi zostawił sobie w arsenale amunicję do ewentualnego wykorzystania na wiosnę – ale niewykluczone, że i wiosną QE nie zostanie poszerzone, szczególnie jeśli dane makro z Eurolandu będą w miarę niezłe. Na razie zatem, jak wspomnieliśmy, główna para utrzymuje wysokie poziomy. Rozważać można nawet – w dłuższym terminie – nawet opór przy 1,11.
Korekta notowań złotego w stosunku do euro
Cóż – można tak to określić. Ale była to jedynie lekka korekta, wydarzenie najwyżej w skali dnia. Oto bowiem mieliśmy rano szczyty na 4,3450, jeśli chodzi o EUR/PLN, a tymczasem krótko po południu można było chwytać kursy o ok. 0,9 grosza niższe. To zbyt mało, by mówić o jakimś znaczącym ruchu, tym bardziej, że zdążyliśmy już wrócić do 4,3420. Niewykluczone, że wszystko, na co będą mogli liczyć gracze w najbliższych dniach, to takie skromne ruchy.
Lepiej wiedzie się złotemu na parze dolarowej. USD/PLN systematycznie idzie dziś w dół, z okolic 3,9930 schodząc do 3,9645-50. Zapewne na tym się skończy, choć w teorii można mieć gdzieś z tyłu głowy cień nadziei na 3,95. Zakres 3,95 – 4,00 wydaje się na razie realny.
Rentowność polskich obligacji 10-letnich to 2,978 proc. Od początku lipca był tu trend spadkowy, został on jednak niedawno przebity i jeszcze nie udało się doń wrócić.