W gruncie rzeczy nie zdziwilibyśmy się nawet, gdyby w praktyce krok ten odłożono nawet i na przyszły rok.
Owszem, USA mogą sobie pozwolić na wyższe stopy, ale taktyka Fed od lat jest gołębia i polega na pompowaniu w gospodarkę taniego pieniądza. Dodajmy zresztą, że w niedzielę (naszego czasu) pojawiły się kolejne dane z Chin. Odczyt dynamiki produkcji przemysłowej za sierpień był na poziomie 6,1 proc. r/r, wyraźnie gorszym od prognozy 6,4 proc. Sprzedaż detaliczna przebiła nieco prognozę (10,8 proc. wobec 10,5 proc.), ale inwestycje w aglomeracjach, podobnie jak przemysł, były słabsze od przewidywań. Ostatnia świeca dzienna na wykresie indeksu szanghajskiego jest czarna, tzn. spadkowa.
Piątek, warto przypomnieć, przyniósł też słaby odczyt indeksu Uniwersytetu Michigan: 85,7 pkt wobec prognozy na poziomie 91,2 pkt (wynik sierpniowy to 91,9 pkt).
Jutro przekonamy się, jak wypadły najnowsze dane z USA o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej. Niezależnie jednak od tego, wydaje się mało prawdopodobne, by doszło do podwyżki stóp (choć oczywiście nikt nie siedzi w umysłach decydentów Fed i mimo wszystko jakieś ryzyko takiego kroku istnieje).
EUR/USD poszedł dziś w dół, w kierunku mocniejszego dolara, a świeca dzienna rysuje się jak na razie jako czarna. Mamy 1,13 przed godziną 16:00. Nie musi to jednak oznaczać przełomu, nawet jeśli wysoki knot górny sugeruje wyczerpanie trendu wzrostowego. Bądź co bądź, białe świece mieliśmy przez sześć ostatnich sesji – korekta jest zupełnie naturalna. Tak naprawdę jednak takie ruchy to wciąż zbyt mało, by sądzić, że rynek nagle gremialnie nastawił się na zacieśnienie polityki monetarnej w USA. Nawet powrót do okolic 1,1235-50 nie byłby jeszcze zjawiskiem drastycznie pro-dolarowym.
Euro, dolar i złoty
EUR/PLN mocno ściera się z trendem zwyżkowym, idącym od 17 lipca, w szerszym zaś kontekście – nawet od 21 kwietnia. Nawet jednak spadek eurodolara do 1,13 nie spowodował na razie mocnego przebicia tej linii – krążenie nieco poniżej 4,21 to jednak zbyt mało, by mówić o takiej silnej zmianie. No cóż, trendy dlatego tak właśnie nazywamy, że trwają i się potwierdzają, póki nie pojawią się impulsy o naprawdę mocnym charakterze.
USD/PLN otarł się o 3,70 i teraz zawraca, nawet powyżej 3,72. Otwiera to możność powrotu ponad 3,74. Para ta dość prosto reaguje na EUR/USD, z interpretacją EUR/PLN jest znacznie gorzej czy w każdym razie – trudniej. Na przykład jeśli rynek odrzuci opcję wyższych stóp dla dolara całkowicie – czy też, jeśli podwyżki po prostu faktycznie nie będzie – to będzie to czynnik zwiększający poziom EUR/USD. Na mocniejszym euro (mocniejszym na głównej parze) złoty zapewne straci, ale paradoksalnie można też myśleć o tym tak, że odsunięcie w czasie wyższych stóp dolarowych to danie jeszcze kilkumiesięcznej szansy tzw. rynkom wschodzącym, jak właśnie Polska.
W ostatnich tygodniach przeważała jednak pierwsza wersja: wysoki eurodolar nie służył złotemu na EUR/PLN, zwłaszcza przy nagłych zmianach. To już nie te proste czasy, gdy wzrost głównej pary obrazował "dobre nastroje" i "poprawę sentymentu". Przeciwnie: teraz to raczej wycofywanie się z carry-trade i podejrzewanie, że z Chinami, USA i ogólnie światową gospodarką nie będzie specjalnie dobrze.
Tymczasem na wykresie rentowności polskich obligacji 10-letnich mamy wąską konsolidację nieco poniżej 3 proc. - już od prawie 10 dni.