Na głównej parze walutowej zdarzały się dziś zejścia poniżej poziomu 1,1270. Było to spowodowane wczorajszym komunikatem FOMC. W gruncie rzeczy jednak rynek dalej nie przyjął klarownego kursu, o czym świadczy fakt, że w ciągu sesji tak naprawdę wykres podążał na północ, ale nie aż tak daleko, by dokonać jakiegoś znaczącego przełomu.
Około godziny 15:20 jesteśmy przy poziomie 1,1330, co nie jest jeszcze nawet obszarem oporu, za który można uznać szczyty korpusów świec z 28 i 27 stycznia tudzież dół korpsu świecy z 22 stycznia – czyli okolice 1,3360 – 1,3380.
Dzisiejsze dane makro generalnie nie były jakiejś potężnej rangi, ale warto odnotować, że pojawił się dobry odczyt z USA (w ubiegłym tygodniu złożono tylko 265 tys. nowych wniosków o zasiłek, spodziewano się 300 tys.), a w Niemczech pojawiła się deflacja (-1 proc. m/m, - 0,3 proc. r/r, mowa o danych styczniowych).
Istotny będzie jutrzejszy odczyt nt. PKB USA (o 14:30), a także poranne publikacje poniedziałkowe, czyli odczyty PMI dla przemysłu kilku krajów (finalne) oraz Strefy Euro.
Warto korzystać?
Na fali wyższego eurodolara złoty umocnił się do waluty amerykańskiej i pod koniec dnia roboczego mamy 3,72 (czyli ok. 4,5 grosza niżej niż w czasie szczytów porannych). To nadal obszar wahań, w którym błądzimy od wybuchu kryzysu frankowego – i na razie nie spodziewamy się jakichś zmian, chyba że jutrzejszy odczyt PKB ze Stanów był wyjątkowo zaskakujący.
Znowu można tanio kupować euro, kurs to 4,2160 – 4,22 (zmienia się teraz dość dynamicznie), wsparcie można rozpoznać w pobliżu 4,2120. Sytuacja wygląda na ruch raczej o charakterze spekulacyjnym, a zmienność na tej parze, jak już wiele razy pisaliśmy, jest w ostatnich czasach spora. Nie sądzimy więc, by były to zwiastuny jakiejś trwałej aprecjacji złotego, np. znacząco poniżej 4,20 na EUR/PLN. Niewykluczone, że już niedługo znów pójdziemy 2 – 3 grosze w górę, przy czym okolice 4,25 – 4,2525 to opór.