Słabo wypadł publikowany w poniedziałek popołudniu indeks Chicago PMI, który w lutym nieoczekiwanie spadł do 47,6 pkt. z 55,6 pkt. w styczniu (szacowano 53,0 pkt.), co teoretycznie powinno nasilać obawy przed wtorkowym kluczowym ISM dla przemysłu (zwłaszcza, że w ubiegłym tygodniu mieliśmy też gorsze notowania indeksu PMI). Gorzej wypadły też dane na temat podpisanych umów na sprzedaż domów, których dynamika spadła o 2,5 proc. miesiąc do miesiąca.
Gorsze danie nie wpłynęły znacząco na dolara, chociaż ten pozostał silny głównie w relacji z euro (tu mieliśmy gorsze odczyty nt. inflacji w lutym), kiwi (seria danych makro zwiększyła obawy przed cięciem stóp przez RBNZ 9 marca), koroną norweską (nieco zaskakuje biorąc pod uwagę niezłe dane nt. sprzedaży detalicznej, oraz stabilizację cen ropy), a także frankiem szwajcarskim (rynek odreagowuje umocnienie z ubiegłego tygodnia w ślad za tym, jak znów rośnie prawdopodobieństwo wyraźniejszego dostosowania SNB na potencjalne ruchy ECB 10 marca).
Z kolei na drugim biegunie są funt (jeżeli politycy oficjalnie zrobili z Brexitu poważne zagrożenie dla globalnej gospodarki wpisując je w oświadczenie po spotkaniu G20, to czy jeszcze należy się obawiać tego wydarzenia – może lepiej zaczekać na nowe sondaże?), japoński jen (gorsze nastroje to silniejszy jen, chociaż dyskusje nt. możliwych działań BOJ jeszcze wrócą), czy też turecka lira i południowo afrykański rand (kwestie polityczne).
Pytanie jednak, czy obawy dotyczące gorszego odczytu ISM dla przemysłu, który poznamy jutro o godz. 16:00, nie przełożą się wyraźniej na notowania dolara.
W kontekście ewentualnej korekty wartości USD interesująco może wyglądać GBP/USD. Zwłaszcza, gdyby dodatkowo okazało się, że odczyt PMI dla przemysłu publikowany o godz. 10:30, wypadnie lepiej od szacunków na poziomie 52,2 pkt. Na wykresie GBP/USD widać, że jeżeli dzienna świeca zamknie się powyżej 1,39 to powstanie interesująca krótkoterminowa struktura wzrostowa (odwrócone 2B) dająca jako minimum ruch do piątkowego szczytu przy 1,4040.