W minionym tygodniu, w pierwszej jego połowie, złoty dość mocno tracił w stosunku do wspólnej waluty, testując tym samym opór na poziomie najwyższym od 23 września br. – 4,4850. Wzrosty te utrzymywały się głównie z powodu doniesień z Grecji, gdzie premier Georgios Papandreu ogłosił przeprowadzenie referendum, które miałoby przesądzić o ewentualnym przyjęciu bądź odrzuceniu pakietu ratunkowego dla Grecji.
Na tak silne osłabienie złotego wpływ miał również brak płynności związany z dniem wolnym od pracy w Polsce. Złoty w drugiej połowie tygodnia, odrabiał straty i w piątek odnotowywał wsparcie w stosunku do euro na poziomie 4,3240. Jednakże tego samego dnia po słabym odczycie danych z amerykańskiego rynku pracy, kurs EUR/PLN ponownie odwrócił swój kierunek i doszedł ostatecznie do oporu na poziomie 4,3680.
W relacji do dolara złoty zachowywał się bardzo podobnie jak w przypadku relacji do euro. Mimo wszystko jednak odnotowując mniejsze wahania w ciągu całego tygodnia. Tym samym w czasie wydłużonego weekendu w Polsce kurs USD/PLN osiągnął swoje tygodniowe maksimum na poziomie 3,29.
Następnie odnotowywaliśmy umocnienie złotego, aby ostatecznie w czwartek testować zeszłotygodniowe minimum na 3,1230. Silną korektę kursu złotego zawdzięczamy w głównie mierze zmniejszonej awersji do ryzyka inwestorów, po tym jak wyjaśniła się ostatecznie sprawa greckiego referendum oraz dzięki dobrym danym makro z Polski.
Wprawdzie w piątkowe popołudnie złoty w stosunku do dolara, na fali niższych od prognoz, odczytów payrollsów w USA osłabiał się, ostatecznie zamykając tydzień na poziomie 3,1850. W minionym tygodniu na rynku polskim, największym zaskoczeniem okazał się odczyt październikowego indeksu PMI. Indeks ten wzrósł do 51,7 pkt. z 50,2 pkt. we wrześniu, gdy zanotował najniższy odczyt od października 2009 roku.
To 24 kolejny miesiąc, gdy indeks ten pozostaje powyżej granicznego poziomu 50 pkt., sygnalizując poprawę warunków w sektorze przemysłowym w stosunku do poprzedniego miesiąca. Październikowy odczyt PMI był nie tylko znacznie powyżej rynkowego konsensusu, ale również powyżej najbardziej optymistycznych szacunków.
Podczas gdy w Polsce był dzień wolny od handlu, na zagranicznych rynkach miały miejsce bardzo ważne, z punktu widzenia kreacji nastrojów, wydarzenia. Otóż grecki premier Georgios Papandreu zaskoczył świat informacją o ogłoszeniu referendum w sprawie przyjęcia przez Grecję koniecznych reform gospodarczych, mających na celu redukcję zadłużenia.
Wiadomość ta wywołała konsternację wśród inwestorów, gdyż kilka dni wcześniej wydawało się, że parlament grecki wyraził akceptację dla planu ratunkowego. Na reakcję rynków na tego typu doniesienia nie trzeba było długo czekać. Kurs EUR/USD z poziomu 1,4170, odnotowanego na początku tygodnia zanurkował w okolice linii 38,20 proc. zniesienia Fibonacciego, wrześniowego trendu spadkowego, ostatecznie testując wsparcie na poziomie 1,3600.
Następnie w oczekiwaniu na dalszy bieg wydarzeń, kurs przeszedł w konsolidację w zakresie 1,3670 - 1,3820. W międzyczasie, przed planowym spotkaniem grupy G-20 w Cannes, odbyło się nadzwyczajne spotkanie przywódców Francji, Niemiec, przedstawicieli UE, MFW, oraz Grecji. Wiele ostrych słów padło pod adresem premiera Grecji.
Najważniejsza z punktu widzenia przyszłości strefy euro była decyzja o wstrzymaniu wypłaty kolejnej transzy pomocy dla Grecji ( 8 mld EUR), bez której to Grecy zmuszeni by byli do ogłoszenia oficjalnego bankructwa już w połowie grudnia br. Zachowanie premiera Papandreu okazało się ostatecznie zagrywką nie przynoszącą jakichkolwiek korzyści i doprowadziło koniec końców do upadku pomysłu przeprowadzenia referendum. Na rynki powrócił optymizm.
Tym samym uwaga inwestorów skupiła się w drugiej połowie tygodnia na posiedzeniu ECB, na którym to miała zapaść decyzja w sprawie stóp procentowych w Eurolandzie. Nieoczekiwanie dla inwestorów Europejski Bank Centralny, pod przewodnictwem nowego prezesa Mario Draghi, zdecydował się obniżyć wysokości stóp procentowych o 25 pb do poziomu 1,25 procent.
Zmniejszenie stóp procentowych wzmogło w inwestorach apetyt na bardziej ryzykowne aktywa. Co więcej miało na celu wspomożenie gospodarki Eurolandu, która zmaga się obecnie ze znamionami recesji. Pierwsze sygnały o spowolnieniu pojawiły się drugim kwartale br., kiedy to PKB z Niemiec i Francji wyniósł odpowiednio 0,1 proc. oraz 0 proc.
Od tego momentu w zasadzie wszystkie odczyty danych makro wskazywały na to, że gospodarka strefy euro przechodzi w fazę recesji. W szczególności jeśli weźmiemy pod uwagę odczyty indeksów PMI dla usług i sektora produkcyjnego strefy euro, z mijającego tygodnia, które spadły poniżej granicy 50 pkt. stanowiącej o recesji w danym obszarze.
W minionym tygodniu miało miejsce także jeszcze jedno ważne posiedzenie, a mianowicie zebrał się FOMC. Zgodnie z oczekiwaniami rynku w listopadzie Fed nie zmienił parametrów polityki pieniężnej. Jednocześnie wydźwięk wystąpienia po posiedzeniu, był zdecydowanie bardziej optymistyczny aniżeli po wrześniowej ocenie kondycji gospodarki amerykańskiej, kiedy to uznano, że tempo wzrostu gospodarczego w USA pozostawało na niskim poziomie.
FOMC jednak znacząco obniżył prognozy wzrostu gospodarczego na ten rok i na dwa kolejne lata. W 2011 r. PKB ma wzrosnąć nie o 2,7-2,9 proc., jak poprzednio szacowano, ale o zaledwie 1,6-1,7 proc. Nie ma też szans na spadek bezrobocia w tym roku do poziomu poniżej 9 proc. Koniec tygodnia przyniósł, już wyżej wspomniane, nieoczekiwanie gorsze dane dotyczące sytuację na amerykańskim rynku pracy.
Mimo, że odnotowano niższą do zakładanej stopę bezrobocia - odczyt na poziomie 9 proc., to rozczarowały dane dotyczące zatrudnienia w sektorze pozarolniczym, w którym utworzono w październiku 80 tys. nowych etatów, co w zasadzie dobrze obrazuje ślimacze tempo rozwoju amerykańskiej gospodarki. Zgodnie z najnowszymi prognozami Fed, stopa bezrobocia może spaść o kolejne 1 proc. najwcześniej w 2013 roku.