Podczas dzisiejszej sesji złoty nadal zyskiwał na wartości, a nadzieje na korektę ostatnich wzrostów naszej waluty nieco się oddaliły. Poziom 11 proc. odchylenia po mocnej stronie parytetu został naruszony, podobnie jak kluczowe wsparcie na poziomie 4,25 na euro/złotym. Swoje minima zanotował także dolar, spadając w okolice 3,26. Tutaj jednak główną przyczyną jest wciąż słaba sytuacja na rynku eurodolara, gdzie dzisiaj zanotowaliśmy nowe historyczne maksimum na poziomie 1,3045. O godz. 15:35 za jedno euro płacono 4,2450 zł, a za dolara 3,2590 zł.
Do dalszego umocnienia się złotego przyczyniły się zatem dwie kwestie. Pierwsza to systematyczna deprecjacja notowań dolara na rynkach światowych, co wpływa na kurs USD/PLN, ale i także EUR/PLN. Druga to obserwowana ostatnio hossa na rynku obligacji. Po krótkiej korekcie, do której przyczyniły się ostatnie dane o wyższej inflacji w październiku, dzisiejszy przetarg 5-latek pokazał, że zainteresowanie naszymi papierami jest nadal ogromne. Oferta w wysokości 3 mld zł spotkała się z ponad trzykrotnie większym popytem, a na przetargu uzupełniającym był on aż 10-krotnie większy. Średnia rentowność tych papierów spadła do poziomu 6,83 proc., podczas kiedy na rynku oczekiwania wahały się w przedziale 6,85-6,90 proc. Przebieg dzisiejszej aukcji pokazuje, że tzw. moda na Polskę wśród zagranicznych funduszy cały czas się utrzymuje. Tym samym przekłada się to na notowania naszej waluty i trudno oczekiwać, aby sytuacja ta uległa wyraźniejszej zmianie w najbliższym czasie.
Rynek czeka jeszcze na publikowane o godz. 16:00 przez Główny Urząd Statystyczny dane o dynamice płac w sektorze przedsiębiorstw w październiku – oczekuje się tutaj wzrostu o 4,4 proc. w porównaniu do 3,7 proc. we wrześniu. Informacje te są uznawane za jedne z najważniejszych mających wpływ na ocenę presji inflacyjnej i tym samym decyzje Rady Polityki Pieniężnej. Niemniej jednak tak jak pisaliśmy to wcześniej, wydaje się, iż nie powinny one znacząco zaskoczyć i tak jak pisaliśmy wcześniej na ewentualną podwyżkę stóp procentowych można liczyć dopiero na początku przyszłego roku.