EUR pozostaje największym przegranym na starcie tygodnia, słabo ma się też GBP. Złoty nie miał łatwo w świątecznych warunkach, ale nie spodziewamy się rozwinięcia osłabienia.
Za nami niezwyczajny start tygodnia i to nie tylko dlatego, że rynki powinny być na wpół uśpione z uwagi na obchody Dnia Weterana w USA. Pomimo tego rynek walutowy solidnie realizował motyw umocnienia USD do wszystkiego. Pośród powodów aprecjacji wymieniano przerzucenie uwagi z wyborów do Kongresu USA na siłę gospodarki USA i politykę Fed, które wyraźnie kontrastują z warunkami panującymi w reszcie świata.
Osobiście nie przekonują mnie te argumenty, gdyż w weekend nie zdarzyło się nic, co by skłoniło rynek do tak mocnego zaakacentowania wyższości dolara nad innymi aktywami. Ale jeśli EUR/USD przełamuje 1,13 i ciągnie ze sobą indeks dolarowy DXY na nowe, 17-miesięczne szczyty (w koszyku dolarowym EUR stanowi 58 proc.), to fakt ten działa na wyobraźnię i wywołuje reakcję łańcuchową.
Nie przeczę, że USD nie powinien być mocny; po prostu nie widzę powodu, dla którego wczoraj miał być mocniejszy. Sądzę, że za dużo złej krwi jest w EUR (Włochy), GBP (Brexit), AUD (wojny handlowe), CAD (ropa naftowa), przez co łatwiej jest USD błyszczeć. Prędzej niż paniki i spirali wyprzedaży oczekiwałbym odrętwienia i uodpornienia na negatywne informacje z wzmocnioną reakcją na pozytywne niespodzianki. Potrzeba jednak impulsu.
Wieści o rozpoczętych rozmowach dotyczących handlu między Chinami i USA mogą być takim impulsem, choć dzisiejsze informacje są za słabe, by wyraźnie odmienić sentyment. Dowiedzieliśmy się tylko tyle, że wicepremier Chin Liu He oraz sekretarz skarbu USA Mnuchin odbyli rozmowę telefoniczną w ramach przygotowań do spotkania liderów państw podczas szczytu G20 w Argentynie pod koniec listopada.
Nie znamy szczegółów i rozmowa mogła być rutynowa i czysto techniczna, ale nadzieja nigdy nie jest budowana na silnych podstawach. Giełda w Szanghaju uchroniła się od spadków, zadowolenie widać w odbiciu AUD i NZD. O poprawie nastroju świadczy też lekkie umocnienie złotego i zakładamy, że EUR/PLN pozostanie pod (choć blisko) 4,30. Wtorek może być dniem walki między apetytem na ryzyko a dolarem.
Wskazówek przyjdzie szukać w kalendarzu. Z Wielkiej Brytanii otrzymamy raport z rynku pracy, gdzie wzrost zatrudnienia spowolnił w ostatnich miesiącach, więc przyspieszenie byłoby miłym zaskoczeniem. Wyższa dynamika płac będzie dobrze rokować dla perspektyw inflacji. W Niemczech indeks ZEW prawdopodobnie zaliczy kolejny spadek, biorąc pod uwagę przecenę na giełdach i słabsze odczyty wskaźników nastrojów w biznesie.
W USA interesujący może być indeks nastrojów małych przedsiębiorstw NFIB. Poza tym dziś mija termin, do kiedy Włochy miały przedstawić w Brukseli propozycję rewizji budżetu. W weekend włoska prasa informowała, że włoski minister finansów zamierza utrzymać cel deficytu budżetowego na 2,4 proc. PKB mimo rewizji prognozy wzrostu PKB z 1,5 proc. do 1 proc. Liczby wyglądają jeszcze mniej wiarygodnie na tle zeszłotygodniowych prognoz KE – odpowiednio 2,9 proc. i 1,2 proc. Stanowisko Rzymu nie sugeruje gotowości do kompromisu i EUR raczej nie znajdzie tutaj bodźca do odbicia.