Opublikowana dziś inflacja z USA za miesiąc kwiecień pozytywnie zaskoczyła, gdyż jej miesięczna dynamika wyniosła 0,4 proc., co oznacza, że jest najwyższą od lutego 2013 roku. Wzrost inflacji wynika głównie ze wzrostu cen paliw i innych produktów energetycznych.
Jak czytamy w komunikacie BLS (Bureau of Labor Statistics) indeks energii w inflacji CPI wzrósł w kwietniu o 3,4 proc. i kontynuował zwyżkę po marcu, gdzie wzrósł o 0,9 proc. Był to największy wzrost od lutego 2013 roku. Za większość odbicia odpowiada zwyżka w indeksie benzyny, który poszybował w czwartym miesiącu tego roku o 8,1 proc. m/m. Indeks ropy naftowej wzrósł o 0,6 proc.
Niemniej jednak pomimo miesięcznego wzrostu indeks energii spadł w relacji rocznej o 8,9 proc., gdzie indeks benzyny zanurkował o 13,8 proc. w relacji do kwietnia roku ubiegłego.
Warto dodać, że kwietniu średnia cena benzyny w USA za galon wzrosła z poziomu 2,25 USD do 2,38 USD, co oznacza zwyżkę o 5,63 proc. Na początku maja średnia cena sięgnęła poziomu 2,40 USD za galon, co oznacza najwyższą cenę od drugiej połowy listopada 2015 roku.
Tymczasem inflacja bazowa, czyli z wyłączeniem cen żywności i energii, wzrosła o 0,2 proc. Z kolei w ujęciu rocznym inflacja CPI w kwietniu zwiększyła się o 1,1 proc., a inflacja bazowa o 2,1 proc.
Lepsze odczyty inflacyjne z USA wpłynęły na wycenę możliwej kolejnej podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Rynek terminowy, czyli kontraktów na stopę procentową funduszy federalnych, przesunął swoje oczekiwania odnośnie pełnej podwyżki o 25 punktów bazowych z sierpnia/września 2017 (wycena sprzed tygodnia) na marzec 2017 (wycena po publikacji danych).
To właśnie na inflację FED powinien zwracać uwagę przy swoich decyzjach, a nie do końca na rynek pracy, którego poprawa może być już znikoma. Stąd też każde odczyty inflacyjny powinny być bacznie obserwowane przez Rezerwę Federalną oraz przez inwestorów w kontekście tego kiedy i o ile zostaną podniesione stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych.