Jeden czynnik ryzyka mniej na liście powinien ułatwić rajd ulgi ryzykownych aktywów. Zgodnie z przewidywaniami wybory do Kongresu USA przyniosły wygraną Demokratów w Izbie Reprezentantów, ale Republikanie zachowali Senat. Natychmiast podniosło to głosy, że jest to wynik szkodliwy dla USA, gdyż zahamuje proces legislacyjny i odbierze administracji prezydenta Trumpa zdolność od przeprowadzania reform korzystnych dla wzrostu.
Ale w Kongresie nie ma wiernego głosowania zgodnie z linią partii, a i kompromisy międzypartyjne występują często, więc ten argument mnie nie przekonuje. W kontrze można dodać, że perspektywa mniej ekspansywnej polityki fiskalnej to mniejsze naprężenia na polu zadłużenia, co długofalowo jest pozytywne. Ogólnie nie widzę, aby wynik wyborów mógł być mocno rozgrywany jako pozytywny/negatywny dla aktywów USA.
Dolar traci, ale z innego powodu. Zamykamy tygodniowy okres przejściowy (od zmiany miesiąca) i dziś dostaliśmy dowód, że przynajmniej część z obaw, które przyczyniły się do silnych zawirowań na rynku pod koniec października, była na wyrost. W efekcie utrzymywanie kapitału w bezpiecznym dolarze przestaje mieć większy sens i dochodzi do redukcji długich pozycji. Wyciszenie tematu wojen handlowych i wyparowanie niepokojów o wynik wyborów powinny stworzyć warunki dla mini-rajdu ulgi.
Otwiera to drogę do szukania okazji po przecenach na rynku akcji, a na FX pozwoli na odbicie walut ryzykownych. NZD jest najmocniejszy, choć nie bez pomocy solidnego raportu z rynku pracy z Nowej Zelandii. Dwukrotnie silniejszy wzrost zatrudnienia w III kw. i przyspieszenie dynamiki płac to pozytywne sygnały z rynku pracy, które mogą wpłynąć na bardziej optymistyczny komunikat RBNZ dziś wieczorem. Stopa procentowa z pewnością pozostanie niezmieniona, ale w oświadczeniu i konferencji prezesa Orra ryzyka przeważają po jastrzębiej stronie. Jednakże mam obawy, czy sporo z tego optymizmu nie zostało już zdyskontowane.
W ciągu dnia decyzję w sprawie stóp procentowych poda Rada Polityki Pieniężnej, gdzie zanosi się na kolejny neutralny rezultat. Nawet mimo słabszych danych za wrzesień (m.in. obniżenie się inflacji do 1,7 proc., PMI dla przemysłu przy 50 pkt.) jest mało realne, aby Rada decydowała się na odważne zmiany w komunikacie na podstawie odczytów z jednego miesiąca, choć nawet i wzmocnienie retoryki gołębiego skrzydła niewiele zmienia w rynkowej ocenie szans na podwyżkę. Uważam 4,30 za EUR za dobry poziom równowagi i bez niespodzianek złoty pozostanie poniżej radarów inwestorów zagranicznych, którzy mogą oczekiwać więcej atrakcji np. na TRY, RUB, czy MXN.
Poza tym słabość USD podbija EUR/USD ponad 1,1430, ale wzrosty są tutaj ślamazarne i nieprzekonujące z wciąż obecnym ryzykiem negatywnych informacji dotyczących sporu budżetowego Włochy-KE. Rynek chce być po długiej stronie, ale ciągle towarzyszy mu strach, że test kolejnego oporu będzie nieudany i przyniesie błyskawiczną kapitulację. Ten scenariusz widzieliśmy już niejednokrotnie. Podobny handel na cykającej bombie dotyczy funta, gdzie inwestorzy liczą na finalne porozumienie ws. Brexitu, ale nie mają gwarancji, że po drodze sprawy nie przybiorą paskudnego obrotu.
Wczoraj huśtawkę zapewniły sprzeczne komunikaty. Najpierw Jeffrey Donaldson z DUP stwierdził, że „zmierzamy w stronę No Deal Brexit”, by później szef negocjacji Dominic Raab kciukiem do góry (nie żartuję!) dał znać, że wszystko jest w porządku. Tak mało trzeba, by wywołać 0,5-proc. ruch na GBP. To nie są normalne warunki i świadczą o niskiej płynności – inwestorzy przeczekują ten spektakl z boku.