Dolar pozostaje bardzo słaby. Na sesji azjatyckiej traci do wszystkich walut G-10. W rezultacie indeks dolarowy jest najniżej od ośmiu miesięcy i balansuje na wsparciu, którego przebicie może otworzyć drogę do osłabienia dolara w długim terminie o kolejne 7 proc. EUR/USD podchodzi pod szczyt z posiedzenia ECB, czyli w okolice 1,14.
Ich potencjalne wybicie otwiera przestrzeń do wzrostu o kolejne kilkadziesiąt pipsów. Jednak to umocnienie jena ponownie wysuwa się na pierwszy plan i w głównej mierze odpowiada za osuwanie się indeksu dolarowego. Należy zastrzec, że dziś aprecjacja zachodzi przy niskiej płynności – w Japonii zaczęły się obchody Złotego Tygodnia i tokijski parkiet dziś nie pracował. Nie zmienia to faktu, że JPY pewnie zmierza do największego tygodniowego umocnienia od 2008 roku, czyli epicentrum globalnego kryzysu finansowego. Po przebiciu 108,00 kurs otworzył sobie drogę do zejścia do 106,50, gdzie wypada modelowy zasięg długoterminowej formacji głowy z ramionami. Na słabości dolara korzystają też metale szlachetne – złoto kosztuje pod 1275 USD a srebro, które drożeje dziś1,5 proc. kosztuje 17,75 USD.
Złoty zakończył korektę dynamicznego osłabienia i powraca ponad 4,40. Dodajmy, ze minął właśnie rok od czasu gdy euro ostatni raz kosztowało mniej niż 4 zł. W kolejnych dniach należy oczekiwać podtrzymania deprecjacyjnej presji, której sprzyjać może mało płynny rynek podczas majówki. Dziś poznamy wstępne dane o inflacji w kwietniu. Nasze prognozy zakładają pogłębienie deflacji z 0,9 do 1 proc. rok do roku, ale widzimy ryzyko jeszcze niższego odczytu.
W Eurolandzie zostaną natomiast opublikowane dane o dynamice PKB. Zachowanie indeksu Eurocoin, którzy w czasie rzeczywistym mierzy aktywność gospodarczą sugerują odczyt na poziomie 0,4 lub 0,5 proc., czyli bardzo zbliżony do konsensusu. Nieco lepiej od oczekiwań wypadła publikacja tempa wzrostu francuskiej, bardzo anemicznej gospodarki, co również jest dobrą wróżbą. Z kolei inflacja w strefie euro na poziomie dynamiki cen konsumenckich mierzonych rok do roku może pozostać poniżej zera. Prawdopodobieństwo takiego scenariusza zwiększają wartości wskaźników dla Niemiec. Dużo istotniejsze od danych ze strefy euro będą dziś odczyty ze Stanów, a zwłaszcza preferowanej przez Fed miary dynamiki cen, czyli PCE Core.
Przypomnijmy, że Przed miesiącem Janet Yellen bagatelizowała siłę bazowych wskaźników inflacyjnych w USA mówiąc, że Fed musi zobaczyć trwalsze dowody, że nie jest to tendencja tymczasowa. Nie potwierdziły tego ani dane o dynamice wynagrodzeń publikowane jako część raportu z rynku pracy na początku każdego miesiąca, ani tym bardziej wskaźniki inflacyjne za marzec. Dynamika inflacji konsumenckiej i bazowej na poziomie r/r rozczarowała i przestała rosnąć. Fed nie dostał zatem w ostatnim miesiącu argumentów za tym, że nasilenie tendencji inflacyjnych w cenach bazowych jest trwałe. Konsensus zakłada, że podobny scenariusz powtórzy się również w przypadku dzisiejszych publikacji.
Po środowym komunikacie Fed, który uwagę przesuwa ponownie na aktywność gospodarczą w USA każde dane należy traktować jako odczyty „ostatniej szansy” mogące podtrzymać tlącą się jeszcze nadzieję na podwyżkę w czerwcu. Przy obecnej, niepełnej wycenie choćby jednej podwyżki w 2016 roku, wyprzedanym dolarze i najbardziej od dwóch lat pesymistycznie względem USD nastawionym rynkiem, pole do kontynuacji słabości dolara staje się coraz bardziej ograniczone. Mamy do czynienia z bardzo długą, ale wciąż tylko pauzą w długoterminowym trendzie aprecjacyjnym dolara. Dolara, który bez wsparcia pod postacią dobrych danych (np. przyszłotygodniowych publikacji z rynku pracy) nie wznowi trwałego umocnienia.