Właściwie sam ruch nie był aż tak nieoczekiwany: w obliczu mizernych danych o amerykańskiej sprzedaży detalicznej można go zrozumieć, biorąc jeszcze poprawkę na spekulację, technikę itd. Natomiast owe dane były cokolwiek niespodziewane, znacznie odbiegały od prognoz.
Nie pomogła wysoka inflacja w Stanach. Owszem, najpierw ów fakt pozwolił zbić parę do minimów, ale potem zrealizowano zyski i spojrzano jednocześnie na sprzedaż. Nawiasem mówiąc, minima z lutego nie są odległe od minimów z drugiej połowy stycznia, a teraz jesteśmy niedaleko maksimów z tegoż okresu. To sugerować może, że cały ów okres, około miesięczny, wypada zacząć postrzegać jako szeroką konsolidację od 1,22 do 1,25 "z hakiem". Wciąż jednak istotne jest i to, czy potwierdzi się długoterminowy, dziesięcioletni kanał spadkowy, wczoraj (i nie tylko wczoraj) przez nas opisywany. Nadal jest na to szansa...
Co do danych makro i wydarzeń, to o 11:00 poznamy bilans handlu zagranicznego Strefy Euro, o 11:45 wypowie się publicznie P. Praet z EBC, o 13:00 przyjdzie czas na S. Lautenschlaeger. Cóż, mają okazaję zadziałać na rzecz osłabienia euro, pytanie tylko, czy będą chcieli: to raczej Mario Draghi jest tym, który opowiada o możliwości przedłużenia QE i zapewnia o utrzymaniu ultra-niskich stóp przez długi, długi czas (a i tak niewiele to pomaga). Zresztą, treści wystąpień pewnie są od dawna napisane.
O 14:30 przyjdzie paczka danych z USA. Ma ona szansę poprawić kondycję dolara – albo całkiem go dobić... Będą to: inflacja PPI, indeks Philadelphia Fed i indeks NY Empire State. Do tego dojdą wnioski o zasiłek, zaś o 15:15 mamy jeszcze amerykańską produkcję przemysłową. O 16:00 poznamy NAHB – indeks rynku nieruchomości w Stanach.
Mocny orzeł
Zaburzony – a może i przebity? - został rodzący się na euro-złotym trend wzrostowy, mierzony po minimach z 29 stycznia i 5 lutego. Na razie wykres balansuje przy 4,1515. To akurat dobry rejon wsparcia, więc jeśli ktoś liczy na osłabienie PLN, to jego rachuby nie są pozbawione sensu, niemniej klimat systematycznej wędrówki wykresu na północ w rytmie trendu popsuł się.
Tym bardziej taki obraz został zachwiany na USD/PLN, gdzie mamy 3,33. Wydaje się, że całkiem już trzeba pożegnać myślenie o klarownym potwierdzeniu trendu zwyżkowego, wieloletniego, po minimach z 2011 i 2014 roku. Raczej się nie potwierdzi, choć oczywiście osłabienie PLN może (i nawet powinno) przyjść, ale w jakiś nowy sposób, np. w formie konsolidacji obejmującej zakres 3,30 – 3,55. Będzie to zależeć w głównej mierze od kształtu eurodolara.
Co się tyczy polskich danych makro, to dziś poznamy o 14:00 inflację CPI za styczeń. Prognozy to +0,2 proc. m/m i +1,9 proc. r/r.