W środę poranne umocnienie dolara musiało wywołać chęć realizacji zysków na rynkach Europy Centralnej, dzięki czemu złoty odbił się od poziomu 4,00 za euro. Aukcja obligacji dwuletnich zakończyła się powodzeniem, a stosunek popytu do podaży, co prawda nie był porażający (2,30), ale nie różnił się od czerwcowej aukcji, więc nie dało się zaobserwować żadnej reakcji na rynkach.
Potem jednak zaczęły się problemy, bo dane z rynku pracy w USA wyraźnie wzmocniły dolara w stosunku do inny walut, a to zazwyczaj doprowadza do wzrostu kursów na polskim rynku. Kursy EUR/PLN i USD/PLN wzrosły najmocniej od połowy maja. W więcej niż połowie odrobione zostały straty z dziwacznego wtorku, kiedy to posiadacze złotówek wykorzystali marazm panujący na rynkach w Dniu Niepodległości. Dzisiaj nadal pozostaniemy pod wpływem EUR/USD, więc kierunek kursów złotego zależeć będzie od danych makro z USA.
Rynek akcji rozpoczął sesję dużym spadkiem WIG20. Niedźwiedziom pomogły nastroje geopolityczne wywołane koreańskimi próbami rakietowymi, ale jednak rynek zawdzięcza taką zniżkę przede wszystkim KGHM, której akcje notowane już były bez dziesięciozłotowej dywidendy (KGHM ma 15 procent udziału w WIG20). Pozostałe spółki zachowywały się raczej spokojnie, ale lekko taniały. Jednak przed 15.00, czekanie na negatywne otwarcie w USA wywołało chęć pozbycia się akcji, co doprowadziło do sporej przeceny. Trzeba jednak pamiętać o tym, że gdyby nie uwzględnić dywidendy KGHM to WIG20 spadłby tylko o 0,9 proc. Nie można tego uznać za duży spadek, szczególnie, że obrót był nadal bardzo mały.
Rynek jest senny i niechętny do większego wysiłku. Letnie upały najwyraźniej zniechęcają do handlowania akcjami. Ale poważnie mówiąc to jest na razie scenariusz, o którym pisałem – korekta czerwcowych wzrostów. A jeśli tak to po niej powinniśmy zobaczyć jeszcze trzecią część dużej korekty majowo - czerwcowych spadków. W tej sytuacji trzeba założyć, że sygnał kupna obowiązuje i czekać na następne sygnały. Najgorszy dla naszego rynku byłby powrót obaw o przedłużenie cyklu podwyżek stóp w USA. To pogorszyłoby nastroje na giełdach, wzmocniło dolara i przeceniło surowce. Na razie jednak cena ropy pobiła szczyt wszech czasów, co powinno pomagać naszemu sektorowi paliwowemu. W tej sytuacji dużo dzisiaj zależy od danych z USA i to po nich zadecydują się losy naszej sesji. Niestety, najważniejsze dane są publikowane o 16.00, więc to fixing prawdopodobnie zadecyduje o zamknięciu sesji.
Rynki czekają na dobry raport z amerykańskiego rynku pracy
W środę przeprowadzone przez Phenian testy rakiet miały ograniczony wpływ na rynki. W nocy dolar tracił, ale rano kurs EUR/USD (na skutek czynników technicznych) ruszył na południe. Wyglądało to tak, jakby w Europie zmieniła się, a w Azji nadal obowiązywała, korelacja zgodnie z którą im większe są napięcia geopolityczne tym słabszy jest dolar. Nie miała wpływu na rynki publikacja indeksów PMI pokazujących jak rozwija się sektor usług w poszczególnych krajach UE i całej strefy euro niczego nie zmieniła, mimo że rozwój tego segmentu (70 procent całej gospodarki) był nieco szybszy od prognoz. Rynki akcji w Europie reagowały na geopolityczne zawirowania nic nieznaczącymi, małymi spadkami indeksów, ale sytuacja zmieniła się tuż przed wejściem Amerykanów do gry. Wtedy komunikat ADP National Employment Report zapowiadający duży wzrost zatrudnienia w sektorze prywatnym gospodarki USA (dane oficjalne o całym rynku pracy będą opublikowane w piątek) znowu wzmocnił dolara i przecenił europejskie akcje.
Raport ADP ukazuje się oficjalnie od maja, ale dopiero w środę po raz pierwszy się o nim o mówiło. Podkreślam, że raport mówi jedynie o sektorze prywatnym (w oficjalnym raporcie ujmuje się również sektor publiczny), ale wzrost zatrudnienie od maja do czerwca o 368 tys. musiał zrobić piorunujące wrażenie na rynkach, szczególnie, że twórcy raportu chwalą się, że korelacja z oficjalnym raportem wynosi 0,9. Okazało się również, że dane o majowych zamówieniach fabrycznych wzrosły o 0,7 proc., a oczekiwano, że pozostaną bez zmian. Wpływ tych raportów na większość rynków był łatwy do przewidzenia. Rentowność obligacji mocno wzrosła, dolar się wzmocnił, a indeksy giełdowe spadały. Niestandardowo zachował się tylko rynek surowców. Po publikacji raportu ADP ceny miedzi i złota szybko spadły, ale wieczorem znowu wzrosły kontynuując trend wywołany zwiększeniem napięć geopolitycznych. Cena ropy pobiła nawet kwietniowy rekord.
Rynek akcji miał do wyboru albo cieszyć się, że gospodarka nie zwalnia i wierzyć, że komunikat FOMC naprawdę zapowiadał koniec podwyżek stóp (lub przynajmniej chwilową przerwę) albo martwić, że gospodarka jest już na szczycie, a podwyżki stóp ją znacznie spowolnią. Od początku handlu przeważali pesymiści, ale spadki były niewiele większe niż wzrosty na poniedziałkowej połówce sesji. Tylko NASDAQ, jako indeks najbardziej wrażliwy na spowolnienie gospodarcze, ucierpiał zdecydowanie mocniej i to jest jedyny sygnał ostrzegawczy. Ta sesja jednak niczego jeszcze nie przesądza i nie ma żadnego znaczenia prognostycznego. Zachowanie rynku z pewnością przypomina jednak graczom, że Fed zapowiedział, iż będzie czekał na nowe dane makro, a nigdzie nie jest powiedziane, że umożliwią one zakończenie cyklu podwyżek stóp. Dlatego też rynek bardzo poważnie podejdzie do publikowanych raportów makroekonomicznych.
Dzisiaj jest dzień banków centralnych. Zarówno Bank Anglii jak i ECB podejmują decyzje o poziomie stóp procentowych. Co prawda na rynku panuje konsens zgodnie z którym oba banki zostawią stopy bez zmian, ale w tej sytuacji bardzo ważny będzie komentarz banków. Szczególnie istotna będzie dla graczy konferencja Jean-Claude Tricheta, prezesa ECB. Stara się on być jeszcze bardzie tajemniczy niż Alan Greenspan, a z pewnością jest bardziej tajemniczy niż Ben Bernanke, ale i jemu zdarza się powiedzieć o jedno zdanie za dużo. A na takie zdanie czekają gracze. Gdyby na przykład doszli do wniosku, że ECB w tym, roku podniesie stopy o więcej niż 50 pb., to euro by zyskało a akcje straciły.
Zarówno przed jak i po tych emocjach dowiemy się jeszcze jak zmieniła się sytuacja na rynku pracy w USA (raport Challengera i zmiana bezrobocia w ostatnim tygodniu), ale po wczorajszej zapowiedzi wzrostu miesięcznego zatrudnienia te dane mogą mieć dla rynków stosunkowo niewielkie znacznie. O 16.00 dowiemy się też jak rozwijał się w czerwcu sektor usług w USA (instytut ISM opublikuje swój indeks). Usługi to ponad 80 procent gospodarki amerykańskiej, więc reakcja powinna być nieco większa niż po publikacji analogicznego indeksu dla sektora produkcyjnego. Również w tych danych istotny będzie subindeks cenowy. Najgorsza kombinacja dla akcji to spadek indeksu głównego i wzrost subindeksu cenowego.
Ostatni opublikowany będzie raport o tygodniowej zmianie paliw w USA. Nastroje na rynku ropy są bardzo „bycze”, więc każdy pretekst zostanie wykorzystany do podniesienia ceny ropy. Dane musiałyby być wręcz doskonałe, żeby mogły wymusić spadek ceny. Droga ropa podnosi ceny akcji w sektorze paliwowym, ale wydaje się, że już blisko jest poziom, przy którym wszyscy zaczną się bać o negatywny wpływ drogiej ropy na gospodarkę, a to pomagając we wzroście akcji sektora paliwowego zaszkodziłoby szerokiemu rynkowi akcji.