Poprawa nastrojów na rynkach globalnych i związany z tym wzrost apetytu na ryzyko wspierają we wtorek złotego, który w relacji do dolara jest najsilniejszy od miesiąca, a do euro od drugiej połowy kwietnia. O godzinie 12:22 kurs USD/PLN testował poziom 3,8278 zł, a EUR/PLN 4,3520 zł. Tymczasem jeszcze w końcówce maja za waluty te trzeba było zapłacić nawet 3,9874 zł i 4,4570 zł.
Obserwowane umocnienie złotego ma swe źródła poza granicami kraju. To w dalszym ciągu efekty dostosowywania się do nowych warunków, jakie pojawił się w piątek, gdy okazało się, że kondycja amerykańskiego rynku pracy nie jest tak dobra jak to wcześniej szacowano. Przypomnijmy, zgodnie z opublikowanymi w tym dniu danymi, w maju zatrudnienie w sektorze pozarolniczym wzrosło jedynie o 38 tys., podczas gdy prognozowano odczyt na poziomie 161 tys.
W dół też skorygowane dane z poprzednich miesięcy. Raport ten pokazuje odłożony w czasie efekt wyhamowania wzrostu gospodarczego w I kwartale br., a z punktu widzenia rynków finansowy oznacza odsunięcie w czasie decyzji o ewentualnej podwyżce stóp procentowych przez Fed.
Przekonanie o tym, że Fed pomimo nie tak dawnych sugestii jego przedstawicieli o nieuchronności podwyżki, nie będzie się spieszył z takim krokiem, nie zostało zburzone przez wczorajsze wystąpienie Janet Yellen. Owszem, szefowa Fed zauważyła, że obecnie pozytywy przeważają nad negatywami w amerykańskiej gospodarce, przez co plany podwyżki kosztu pieniądza pozostają aktualne, ale nie zasugerowała żadnego terminu takiej decyzji. To dziś procentuje wzrostami cen akcji na giełdach (w tym w Warszawie) oraz lekką zwyżką notowań EUR/USD, co automatycznie przekłada się na większy apetyt na złotego.
Polska waluta umacniając się do dolar i euro, jednocześnie traci w relacji do szwajcarskiego franka i brytyjskiego funta. Dziś trzeba za nich zapłacić odpowiednio 3,96 zł i 5,5785 zł. To reakcja na umocnienie obu walut na rynkach globalnych, co w tym drugim przypadku jest odreagowaniem wcześniejszej przeceny funta, wywołanej strachem przez BREXIT-em. Należy przyjąć, że funt aż do referendum w dniu 23 czerwca pozostanie pod głównym wpływem sondaży, a później będzie reagował na wyniki tego plebiscytu.
Obserwując w ostatnich dniach sytuację na krajowym rynku finansowym zwraca uwagę pewne rozjechanie się różnych aktywów. Podczas gdy złoty i warszawska giełda ostatnio zyskują na wartości, rynek długu pozostaje pod presją sprzedających. To każe postawić znak zapytania przy trwałości umocnienia tych dwóch pierwszych rynków. Szczególnie w sytuacji, gdy polskim aktywom wciąż może ciążyć nierozwiązany temat frankowiczów (nowa propozycja ustawy zostanie przedstawiona przez Prezydenta dziś o godzinie 17:00), a także dotyka ich szeroko pojęte ryzyko polityczne.
Do końca dnia nastroje na głównych rynkach już nie powinny się zmienić. Wszystko co najważniejsze bowiem już się wydarzyło. Przed południem zostały opublikowane kwietniowe dane o produkcji przemysłowej w Niemczech (0,8 proc. M/M wobec prognozowanych 0,7 proc. M/M) i zrewidowane dane nt. dynamiki PKB dla strefy euro za I kwartał br. (1,7 proc. R/R wobec prognozowanych 1,5 proc. R/R). Czyli dwa raporty, które potencjalnie mogłyby wywołać dziś nieco większe emocje.
Po południu wprawdzie inwestorzy poznają jeszcze finalne odczyty danych o kosztach i wydajności pracy w USA, ale prawdopodobnie zostaną one zignorowane. Oczywiście w przypadku złotego pewną niewiadomą jest projekt ustawy o pomocy dla frankowiczów, który zostanie zaprezentowany dziś o godzinie 17:00. Jest jednak wątpliwe, czy spotka się on z bezpośrednią reakcją inwestorów. Jeżeli jakakolwiek reakcja ma mieć miejsce, to raczej zobaczymy ją później, gdy projekt ten zostanie szczegółowo przeanalizowany.
Dziś rozpoczyna się dwudniowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej (RPP). Jego wyniki znane będą w środę około południa, a komunikat po posiedzeniu i konferencja prasowa będą mieć miejsce tradycyjnie o godzinie 16:00. Pomimo osłabienie wzrostu gospodarczego w I kwartale br. oraz przedłużającej się deflacji w Polsce, nie oczekujemy zmiany stóp procentowych ani na obecnym, ani też na kolejnych posiedzeniach Rady.
W naszej opinii koszt pieniądza nie zmieni się być może nawet do końca 2017 roku, a kolejnym ruchem będzie podwyżka stóp. Aczkolwiek nie wykluczamy, że jeszcze w tym roku pojawi się dyskusja o potencjalnej ich obniżce. Taki scenariusz byłby realny jednak tylko wówczas, gdyby światowa gospodarka ponownie zaczęła się pogrążać w recesji, co równocześnie obniżyłoby wzrost gospodarczy w Polsce.