Wyprzedaż na rynku akcji i słabość na rynku obligacji zaczynają powoli być odczuwalne również na naszym rynku. Wczoraj frank był najdroższy od listopada.
Aktualny noblista w dziedzinie ekonomii Richard Thaler pyta retorycznie w swojej książce jakim cudem rynek akcji mógł sprawnie oddawać wszystkie dostępne informacje 16 i 26 października 1987 roku skoro pomiędzy tymi datami akcje w USA potaniały o ok. 30 proc., a nie pojawiła się żadna nowa istotna informacja.
Jego uwaga byłaby jak najbardziej na miejscu również dziś, choć skala przeceny na Wall Street (nieco ponad 10 proc.) jak na razie nie jest aż tak duża. Nie upadł żaden bank, nie rozpoczęła się wojna, raporty makroekonomiczne są ostatnio wręcz wyśmienite. Co zatem się stało? Część „winy” za obecną przecenę przypisywana jest produktom bazującym na indeksach zmienności, które wypłacały zyski podczas gdy zmienność była rekordowo niska, ale wymusiły wyprzedaż akcji (wykorzystywanych do zabezpieczenia owych produktów) w momencie, gdy nastroje uległy pogorszeniu.
To może jednak co najwyżej wyjaśniać dynamikę przeceny w trakcie amerykańskich sesji. Prawdą jest, że indeksy giełdowe rosły od wielu miesięcy pomimo widma zbliżających się podwyżek stóp procentowych na świecie, jednak najwyraźniej dopiero teraz do inwestorów dotarło, że era taniego pieniądza się kończy. Ponieważ jednocześnie ciężko będzie już o pozytywne zaskoczenia ze strony gospodarki (gdyż ta jest w okolicach szczytu cyklu koniunkturalnego) inwestorzy mogą po prostu nie mieć dobrych powodów do dalszego kupowania akcji.
Nie oznacza to, że rozpoczął się już rynek niedźwiedzia, jest zbyt wcześnie, aby tak stwierdzić. Jednak choćby patrząc na wcześniejsze większe korekty wydaje się, że dalsze spadki nie są wykluczone, przynajmniej w okresie kilku tygodni.
W poprzednich komentarzach zwracaliśmy uwagę na fakt, że reakcja rynku złotego może być opóźniona i faktycznie polska waluta znalazła się pod pewną presją. Kurs wobec euro nie wykazuje bardzo dużych wahań, jednak wczoraj EURPLN wzrósł powyżej 4,19. Jeszcze więcej złoty traci wobec franka – wczoraj kurs CHFPLN przekroczył poziom 4,65, nie widziany od pierwszych dni listopada ubiegłego roku. Warto zwrócić przy okazji uwagę na bardzo dobre ostatnio dane ze Szwajcarii, choćby opublikowaną dziś stopę bezrobocia na poziomie 3,3 proc.
Rośnie pewność siebie decydentów w SNB i niewykluczone, że w przyszłym roku zdecyduje się on podnieść stopy procentowe. Na razie jednak ruchy na rynku walut dyktowane będą zachowaniem giełd, trzeba jednak przyznać, że korekta tak na giełdach, jak i na rynku złotego jest w pełni zasłużona. Dziś w kalendarzu mamy dwie istotne publikacje: produkcję przemysłową w Wielkiej Brytanii (godzina 10:30) oraz dane z rynku pracy Kanady (14:30). Warto wspomnieć, że funt zyskał wczoraj po tym, jak Bank Anglii zasygnalizował potrzebę podniesienia stóp procentowych, ignorując słabsze ostatnio dane makro. Dziś o 9:20 euro kosztuje 4,1863 złotego, dolar 3,4115 złotego, frank 3,6341 złotego, zaś funt 4,7610 złotego.