Ważne będą również głosy z kręgu Rezerwy Federalnej: J. Willams (o 10:00), P. Harker (o 17:15), J. Yellen (o 19:00) i N. Kashkari (o 23:00). Yellen to szefowa Fed, tak więc jej słowa będą kluczowe. Kaskhari to z kolei główny gołąb obecnego składu FOMC - był np. jako jedyny przeciwny podwyżce stóp na ostatnim posiedzeniu.
Na razie eurodolar lokuje się w pobliżu 1,1185-90 - a więc poniżej wczorajszych szczytów, te bowiem wypadły w okolicach 1,1215. Na tym wykresie mamy rodzaj niepewności. Nie jest do końca jasne, czy euro będzie drożeć już teraz (tj. w najbliższych dniach i tygodniach), czy też rynek najpierw zdecyduje się na tymczasowe dowartościowanie dolara. Tymczasowe, bo w odwodzie jest przecież generalna linia wzrostowa (tj. umacniająca euro). Obecnie biegnie ona poniżej 1,08, za ok. 3 miesiące powinna być przy 1,10. Zwolennicy dolara mają więc pole manewru, ale zwolennicy euro - wsparcie w postaci tejże linii.
O 12:00 ujrzymy wskaźnik sprzedaży detalicznej liczony przez organizację CBI (dla Wielkiej Brytanii). O 15:00 pojawi się indeks cen domów w USA (S&P / Case-Shiller), zaś o 16:00 poznamy indeksy Richmond Fed i Conference Board (ten ostatni w wersji mierzącej zaufanie konsumentów).
Co z naszym orłem?
Sytuacja na euro-złotym jest ciekawa. Trendy mają do siebie to, że czasami pękają, więc teraz też istnieje takie ryzyko. Nie przecenialibyśmy go jednak - bazowy scenariusz jest taki, że testowana obecnie tendencja wzrostowa, aktywna mniej więcej od połowy maja, od dołka na 4,1515 - przetrwa. Aktualnie mamy 4,2040-50 na EUR/PLN, sytuacja jest zatem graniczna. Rzecz jednak w tym, że w porównaniu z najsłabszymi momentami minionego tygodnia złoty zyskał 5 - 6 groszy, więc teraz ów ruch powinien zostać skorygowany.
Na dolarze mamy 3,7570, także i tu można się doszukiwać testowania około miesięcznej linii wzrostowej. Funt stoi po 4,7815, złoty znów się tu wzmocnił - przynajmniej w porównaniu do najgorszych dla siebie kursów z minionego tygodnia.