Jeżeli za punkt siły dolara uznać szczyt z 3 maja 2016 (powyżej 1,16), to przez długi czas można było prowadzić rozmaite spadkowe linie trendu, ale nawet linia z 3 maja i 9 listopada została już pokonana. Mamy nowy obraz, zasadniczo korzystny dla euro. W teorii wspólna waluta Eurolandu ma jeszcze pole do popisu (długoterminowo), biorąc pod uwagę fakt, że od 2,5 roku mamy konsolidację od 1,04 do 1,17 (mniej więcej).
Dziś rano widzimy ok. 1,11 - 1,1110. Po ostatnim osłabieniu dolar trochę odzyskuje, choć oczywiście to na razie tylko korekta. I zapewne pozostanie to korekta, chyba że znacząco odmienią się dwa tematy. Otóż rynek musiałby uwierzyć na nowo w to, że Fed wykona jeszcze co najmniej dwie podwyżki stóp w tym roku (na razie wiara ta została trochę zachwiana, a to np. na fali kłopotów Trumpa), a zarazem musiałby uznać, że EBC nie weźmie się przez długi czas za redukowanie operacji QE. Mario Draghi ma raczej podejście na rzecz luźnej polityki, ale w Banku narastają, jak wiemy, opinie bardziej jastrzębie.
Dziś o 8:00 poznamy inflację PPI Niemiec za kwiecień, o 10:00 bilans płatniczy (marcowy) Eurolandu, o 12:00 brytyjski wskaźnik zamówień (prezentowany przez Confederation of British Industry). Godzina 14:00 to ważne dane z Polski: o produkcji przemysłowej i budowlano-montażowej oraz o sprzedaży detalicznej. O 14:30 poznamy wieści z Kanady o CPI i sprzedaży detalicznej. Co do bankierów centralnych, to o 15:15 wypowie się James Bullard z Fed, a wcześniej o 14:00 usłyszymy Vitora Constancio z EBC.
Kwestia złotego
Jak wiemy, dane ekonomiczne w Polsce są ostatnio zupełnie niezłe, a niekiedy bardzo dobre. Dynamika PKB za I kw. 2017 to aż 4 proc. Agencja Moody's najpierw podwyższyła nam perspektywę ratingu, a potem (wczoraj) ogłosiła, że jesteśmy krajem przyjaznym inwestycjom. Do tego przez pewien czas złotemu mocno sprzyjała ogólna koniunktura przekładająca się na rynek forex - nawet jeśli dzień wczorajszy przyniósł poważniejszą korektę. Dziś probierzem i miernikiem sytuacji będą opisane wyżej dane makro o przemyśle i sprzedaży.
EUR/PLN dochodził wczoraj w okolice 4,2270. Jeśli 16 maja notowano 4,1480, to sprawa wygląda na grubą korektę, albo i zmianę trendu. Ale spokojnie: jeżeli weźmiemy szczyty (coraz niższe) z 5-6 grudnia, a potem z 13 marca i ew. 21 kwietnia, to taka linia przebiega teraz w pobliżu 4,2450 - 4,25. A zatem jeszcze nie była ona testowana, a na razie - po szóstej rano - mamy ok. 4,2170, czyli nie jesteśmy nawet przy wczorajszych szczytach.
USD/PLN ma w roli oporu poziom 3,80. Przedwczoraj testowano okolicę 3,7450. Tutaj zresztą do analogicznej linii spadkowej, wszczętej w grudniu, mamy jeszcze dalej - biegnie ona mniej więcej przy 3,9350.
Na funcie mamy ok. 4,9160. Kilka dni temu zanotowano dołek na poziomie 4,8410-15. Ogólny obraz od początku roku to rodzaj konsolidacji, z oporem przy 5,13.