Wydarzeniem piątku na rynkach finansowych będzie publikacja pierwszych szacunków dynamiki amerykańskiego Produktu Krajowego Brutto (PKB) za III kwartał br. Jest spore prawdopodobieństwo, że dane zaskoczą in plus, stając się mocny prodolarowym impulsem.
Piątkowe przedpołudnie upływa na rynkach finansowych pod znakiem spokojnego handlu na EUR/USD, czyli najważniejszej parze walutowej. Nieco większych wahań złotego w relacji do głównych walut. Dalszego wzrostu rentowności długu na świecie. Jak również spadków na europejskich giełdach.
O godzinie 11:10 kurs EUR/USD testował poziom 1,0906 dolara wobec 1,0896 w czwartek na koniec dnia. Złoty lekko korygował wczorajszą przecenę do głównych walut i za euro trzeba było zapłacić 4,3340 zł, szwajcarski frank kosztował 3,9960 zł, a dolar 3,9730 zł. W dalszym ciągu rosły rentowności długu na świecie (spadały ceny obligacji). Natomiast na europejskich parkietach dominował kolor czerwony (niemiecki DAX -0,65 proc., francuski CAC40 -0,05 proc., polski WIG20 -0,20 proc., kontrakty na S&P500 -0,20 proc.).
Większych emocji na wszystkich tych rynkach nie wywołały opublikowane dziś rano dane nt. PKB Francji i Hiszpanii za III kwartał, czy też lepsze od oczekiwań raporty o koniunkturze gospodarczej w strefie euro. Nie oznacza to jednak, że tych emocji już dziś nie będzie. Będą. I to duże.
Wydarzeniem dnia, ale też i tygodniach, będzie popołudniowa publikacja pierwszych szacunków dynamiki amerykańskiego Produktu Krajowego Brutto za III kwartał br. Raport ujrzy światło dzienne o godzinie 14:30. Rynkowy konsensus zakłada przyspieszenie wzrostu do 2,5 proc. (w ujęciu annualizowanym) z 1,4 proc. w II kwartale (tak na marginesie w ostatnim kwartale oczekuje się jego wyhamowania do 2,3 proc.).
Tyle tylko, że dzisiejsze dane mogą okazać się znacznie lepsze od prognoz. Ostatnie raporty nt. wydatków konsumenckich, zapasów, czy też bilansu handlowego USA to właśnie sugerują. Dlatego nie jest wykluczone, że w okresie lipiec-wrzesień PKB przyspieszył nawet do 3 proc. (np. bank Goldman Sachs prognozuje wzrost o 2,9 proc.). A takie dane mogłyby już rynki wprawić w osłupienie, stawiając jednocześnie przysłowiową kropkę nad i co do wyników grudniowego posiedzenia Fed. Mówić wprost. Dane mogą ostatecznie przesądzić o grudniowej podwyżce.
Wyższy od prognoz odczyt PKB będzie zdecydowanie prodolarowwym impulsem. Zarówno w relacji do głównych walut, jak i walut krajów zaliczanych do rynków wschodzących (w tym Polski). Dlatego też jest spore prawdopodobieństwo, że kurs USD/PLN wystrzeli w górę, kierując się ku poziomowi 4 zł. Szczególnie, że takich czynników mogących wzmacniać dolara do złotego jest więcej.
Drugim, i nie mniej istotnym, takim potencjalnie silnym impulsem będzie przyszłotygodniowe posiedzenie Fed-u. Jakkolwiek zmiana polityki monetarnej nie jest wówczas oczekiwana, to władze monetarne hołdując zasadzie przejrzystości prowadzonej przez siebie polityki, powinny w przyszłym tygodniu twardo zapowiedzieć grudniową podwyżkę stóp. Szczególnie, że wynik listopadowych wyborów prezydenckich wydaje się być już znany, a wygrana Clinton będzie prostą kontynuacją polityki Obamy (czyli nie będzie niosła żadnych ryzyk dla gospodarki i rynków finansowych).
Innym czynnikiem, który może osłabiać złotego jest kalendarz. A dokładnie specyfika przyszłego tygodnia. W poniedziałek płynność krajowego rynku walutowego będzie mała. A we wtorek, gdy m.in. będą publikowane ważne indeksy PMI i ISM dla przemysłu, a Bank Japonii będzie decydował ws. polityki monetarnej, rynek ten będzie zamknięty. Inwestorzy mogą więc w związku z dniem wolnym zamykać długie pozycje w polskim złotym i na polskich obligacjach, prowadząc do osłabienia rodzimej waluty.
Podsumowując, mając na uwadze obecny słaby sentyment do złotego (zwłaszcza w relacji do "zielonego"), przyszłotygodniowe święto w Polsce, a przede wszystkim publikowane dziś dane z USA i środowe posiedzenie Fed, oczekujemy wzrostu kursu dolara z obecnego poziomu 3,97 do 4 zł w przyszłym tygodniu. Lub nawet powyżej tej granicy.