Za nami najważniejsze wydarzenia, czyli przede wszystkim grudniowe posiedzenia EBC (przedłużenie operacji QE o 9 miesięcy i złagodzenie kryteriów skupu obligacji) i Fed (podwyższenie stopy funduszy federalnych o jedno 'oczko' oraz przygotowanie rynku na trzy ruchy w roku 2017 - zobaczymy, co z tych ruchów wyniknie). Do tego mieliśmy wybory prezydenckie w USA i porozumienie OPEC w kwestii wydobycia ropy.
Skutkiem tych wydarzeń, zwłaszcza trzech pierwszych, jest to, że eurodolar pozycjonuje się dziś przy 1,0450 (gdy piszemy te słowa). Być może szykuje się nowy, konsolidacyjny okres - tym razem pomiędzy 1,0370 a 1,0520, biorąc pod uwagę przybliżone minimum z ostatnich dni i to, co można uznać za lokalny opór. Wątpliwe jednak, by czekała nas konsolidacja tak długa i szeroka jak poprzednia (oto bowiem przez prawie dwa lata mieliśmy zakres 1,05 - 1,17). Teraz bowiem rysuje się przed nami stosunkowo realna perspektywa trzech podwyżek stóp w Stanach, a jeśli nawet nie trzech (bo z czegoś Fed może się po kunktatorsku wycofać), to przynajmniej dwóch.
Na to wskazują i dane gospodarcze z USA (mimo wszystko powoli - a według rozmaitych 'shadow stats', szybko - rosnąca inflacja, minimalne - od biedy nawet przy rozpatrywaniu stopy U-6 - bezrobocie, dobra dynamika PKB, dobre wartości niektórych innych indeksów), i fakt, że Fed tak długo ociągał się z wykonywaniem ruchów, że teraz będzie musiał przyspieszyć.
Dziś w nocy poznaliśmy odczyt z Japonii o listopadowym eksporcie (zmalał o 0,4 proc. r/r, zakładano -2 proc.) i imporcie (-8,8 proc., przewidywano -12,6 proc.). Wyniki są więc lepsze od prognoz. O 10:00 poznamy ważny odczyt z Niemiec, mianowicie indeks instytutu Ifo. O 15:45 podany zostanie wskaźnik (wstępny) PMI dla amerykańskich usług, zakłada się wzrost z 54,6 pkt do 55,2 pkt. O 19:30 publicznie wypowie się Janet Yellen, szefowa Fed.
Co w Polsce?
O 14:00 poznamy polskie dane o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej za listopad. W szczególności zakłada się wzrost produkcji przemysłowej o 0,1 proc. m/m oraz o 1,8 proc. r/r po słabych, spadkowych danych z października. Do tego sprzedaż detaliczna miałaby spać o 4,7 proc. m/m oraz zwyżkować o 4,8 proc. r/r.
Kraj w dużym stopniu żyje wczorajszymi protestami politycznymi w Warszawie i innych miastach. Trudno ocenić, na ile będą one skuteczne (z punktu widzenia opozycji). Wbrew pozorom, zaangażowana jest w nie wciąż mniejszość społeczeństwa (nawet jeśli mówimy o cichych sympatykach, bo że znikoma mniejszość wyszła na ulice, to oczywiste). Póki obecna władza ma formalną większość, póty może po raz kolejny spróbować przetrzymać ataki.
Z drugiej strony, jest faktem, że teoretycznie ten stan rzeczy, jaki mamy, może poskutkować - jak to było w początkach kryzysu konstytucyjnego - kolejnymi interwencjami werbalnymi ze strony przedstawicieli instytucji unijnych, jak też i np. może się okazać pretekstem dla agencji ratingowych do wykonania jakiegoś niekorzystnego ruchu.
Teoretycznie więc jest to zjawisko niekorzystne np. dla siły złotego - choć notowania nowego tygodnia już ruszyły i na razie jest po staremu: USD/PLN pozycjonuje się przy 4,2315, na EUR/PLN mamy 4,4240. Funt stoi po 5,28. Złoty jest zależny głównie od trendów globalnych, w dalszej kolejności od najważniejszych polskich danych makro - zaś w polskiej polityce musiałby się pojawić jakiś negatywny konkret, jak właśnie obniżka ratingu czy jakieś mocne ultimatum unijne, by wstrząsnąć walutą.