Ceny WTI i Brent skoczyły na otwarciu o ok. 5 proc., gdyż inwestorzy pokładają wielkie nadzieje na usunięcie nadpodaży z globalnego rynku ropy z pomocą nowego porozumienia. W sobotę państwa wydobywające ropę nienależące do OPEC uzgodniły ograniczenie wydobycia o 558 tys. baryłek/dzień. Jest to mniej od spekulowanych, ale razem z listopadowym porozumieniem OPEC to pierwsze wspólne stanowisko od 2001 r.
Bycze nastroje względem ropy podkręcił minister ds. ropy Arabii Saudyjskiej, który po weekendowym spotkaniu powiedział, że kraj jest gotów ograniczyć wydobycie bardziej niż już uzgodnił na listopadowym szczycie OPEC (cięcie o 486 tys. w ramach redukcji wydobycia kartelu o 1,2 mln).
Arabia Saudyjska musi być naprawdę zadowolona ze wszystkich ostatnich ustaleń, jeśli dorzuca taki bonus i prawdopodobnie liczy na stabilizację cen ropy na wyższym pułapie. Wprawdzie wyższe ceny skuszą nafciarzy z USA do zwiększenia wydobycia (więksi producenci, którzy nie brali udziału w porozumieniu: USA, Chiny, Kanada, Brazylia, Norwegia), ale miną miesiące nim wydobycie z łupków nabierze tempa (nawet z aprobatą prezydenta Trumpa).
Większym zagrożeniem jest dotrzymywanie słowa przez sygnatariuszy porozumień. Historia uczy, że nie można do końca wierzyć OPEC, ale ponieważ redukcje wchodzą od nowego roku, a pierwsze dane o realizowanych poziomach wydobycia pojawią się dopiero pod koniec stycznia, na razie rewizje w dół prognoz globalnej nadpodaży surowca będą kierować oczekiwaniami.
Dla rynku walutowego postanowienia wśród naftowych producentów są przede wszystkim pozytywnym kopem dla CAD, NOK i RUB, ale w drugim rzucie sięgają dalej. Wyższe ceny ropy ciągną w górę oczekiwania inflacyjne, a za nimi rentowności obligacji skarbowych. Rentowności amerykańskich 10-latek przebiły 2,51 proc. i są najwyżej od października 2014 r., sugerując rosnące szanse na agresywniejszą politykę Fed w przyszłym roku. USD/JPY kontynuuje marsz w stronę 116, ale na pozostałych crossach przewaga dolara nieco ginie między dyskontowaniem wzrostu apetytu na ryzyko a wyczekiwaniem środowej decyzji Fed.
Dla nas rezerwa inwestorów jest zrozumiała, gdyż po Fed spodziewamy się, że podwyżka stóp procentowych o 25 pb będzie okraszona dość zachowawczym komunikatem z sugestią tylko dwóch podwyżek w przyszłym roku. Zakładany przekaz spełnia jedynie minimum jastrzębich oczekiwań rynku, co może grozić przejściową „sprzedażą faktów” i osłabieniem USD. Potem tańszy dolar szybko znajdzie chętnych, biorąc pod uwagę wyróżniające się fundamenty, ale środa może być burzliwa.
W kalendarzu na dziś została jedynie inflacja CPI z Polski. Oczekujemy potwierdzenia pierwszego nieujemnego odczytu od czerwca 2014 r. głównie za sprawą wygaśnięcia niekorzystnej bazy dla cen energii. Dla złotego będzie to prawie żaden powód do zwiększenia zmienności, a tło zewnętrzne wysyła mieszane sygnały.
Wyższa ropa i wzrost apetytu a ryzyko na rynkach wspiera umocnienie, ale skok rentowności obligacji USA może za sobą pociągnąć oprocentowanie polskich papierów, a to był główny powód słabości PLN w listopadzie. Ogólnie jednak nasz pogląd w stosunku do stanowiska Fed powinien osłabić ten drugi czynnik i przed końcem roku EUR/PLN zahaczy przynajmniej o 4,40.