Płytkość świątecznego rynku bez wątpienia pomogła, ale dalej mogą liczyć się wydarzenia makro z USA. Dziś na pierwszym planie jest finisz posiedzenia FOMC, choć szanse na niespodzianki są niewielkie.
Jest niemal pewne, że stopy procentowe zostaną utrzymane na obecnym poziomie, a forma komunikacji ograniczona do samego oświadczenia (konferencja prasowa odbywa się co drugie posiedzenie) zawężą paletę sygnałów dla rynku. Jest bardziej prawdopodobne, że FOMC będzie czuł się dobrze z utrzymaniem języka odnośnie ,,gradualnego" tempa zacieśniania, które pozostawia furtkę dla czwartej podwyżki w 2018 r., ale nie stanowi deklaracji.
Z drugiej strony seria pozytywnych odczytów danych z gospodarki pozwala na podtrzymanie optymistycznego tonu i przełożenie tego na bardziej jastrzębi tekst komunikatu, co nieoficjalnie będzie sugerować pewność kolejnej podwyżki stóp procentowych w czerwcu. Jednak przy rynkowej wycenie takiego scenariusza na ok. 90 proc., modyfikacje komunikatu w tym kierunku nie powinny robić większego wrażenia na inwestorach.
Zatem USD może nie dostać silnego sygnału ze strony Fed, ale to wcale nie oznacza, że paliwo dla rajdu się wyczerpało. Przełom miesiąca to bardzo ciekawy okres, a jeśli dodatkowo jest przeplatany świętami, to tylko potęguje ,,bałagan". Jeśli przyjmiemy, że za ostatnią aprecjacją stoi przede wszystkim skrucha spekulantów (którzy wieścili dolarowi klęskę w tym roku), to dolar nie jest jeszcze silny swoją siłą, ale mocny wymazywaniem mylnie postrzeganej słabości. To oznacza, że ma jeszcze potencjał do kontynuacji wzrostów, jeśli jej motorem stanie się rosnące przekonanie o jego faktycznej sile.
Taka fala popytu na USD może przyjść ze strony kapitału portfelowego, który będzie skuszony rosnącymi rentownościami obligacji USA, albo widział w nich mniej ryzykowną alternatywę dla inwestycji w rynki wschodzące. Przy okazji, wczorajsza obniżka ratingu Turcji przez agencję S&P pojawia się w wyjątkowo niedobrym momencie.
Równie niefartowny był termin spekulacji odnośnie potencjalnych cięć dla Polski w unijnym budżecie po 2020 r. Pomimo szumu medialnego z ostatnich dni, wczorajsze informacje sugerują, że nie należy się spodziewać znacznych cięć udziałów w budżetach na spójność i rolnictwo. Obniżki względem poprzedniego planu są nieuniknione (z uwagi na wyłączenie Wielkiej Brytanii), ale osobiście wątpię, by Bruksela była zainteresowana wprowadzaniem dodatkowych kryteriów dla ,,karcenia" państw z Europy Środkowo-Wschodniej za różnicę zdań w sprawie uchodźców (lub reform), gdyż ryzykowałaby pogorszenie swojego wizerunku w oczach obywateli tych krajów niż osłabiłaby pozycję rządów.
Nie zmienia to faktu, że zła prasa plus płytki rynek (i siła dolara) są idealną mieszanką dla wywołania wyprzedaży waluty. Jakkolwiek mam trudność w racjonalizowaniu wczorajszego skoku EUR/PLN o 5 groszy do 4,29 (i USD/PLN o 6 gr do 3,57), tak w klimacie dominacji dolara nie podejmę się ryzyka przepowiadania rychłego odreagowania słabości złotego.