Finał ubiegłego tygodnia pokazał nagły skok awersji do ryzyka, który ostatecznie został okiełznany, choć zostawił ślady w kilku miejscach. Rynek akcji w Europie był pod presją, ale Wall Street zdołało wyjść ponad kreskę. USD tracił wśród głównych walut, ale dominował wobec ryzykownych. EUR/USD zdołał wrócił pod 1,06, ale USD/JPY został na 112,00. Nie było bezpośredniego katalizatora dla skoku zmienności, ale nie będzie odkryciem stwierdzenie, że inwestorzy mają do dyspozycji szeroką paletę czynników do wykorzystania za pretekst.
Najłatwiejszym są wybory we Francji, które tłumaczą trudność wzrostów eurodolara, choć ostatnie sondaże dalej wskazują Le Pen na porażkę w drugiej turze. Jednak pamiętając o zeszłorocznych zaskoczeniach w Wielkiej Brytanii i USA, ryzyko wygranej Le Pen nie może być całkowicie do zignorowania, z kolei wycena europejskich aktywów sugeruje, że nie ma się czego obawiać. Obie wartości muszą się gdzieś spotkać po drodze, co będzie kotwicą dla np. EUR i europejskich akcji.
Drugim powodem niepewności jest sytuacja polityczna w USA, czy to chodzi o reformę podatkową, czy szanse na kolejną podwyżkę stóp procentowych Fed już w marcu. Wydarzenia najbliższych dni mogą przynieść więcej klarowności w obu kwestiach. W nocy z wtorku na środę prezydent USA Donald Trump będzie przemawiał w Kongresie.
W piątek z kolei ostatni raz przed marcowym posiedzeniem FOMC usłyszymy komentarz od prezes Fed Janet Yellen. Biorąc pod uwagę, że USD prezentuje niemoc pomimo solidnych danych makro i jastrzębich zapewnień z Fed, że trzy podwyżki w tym roku są możliwe, inwestorzy zdają się czekać z odnawianiem długich pozycji w USD na sygnał z Białego Domu.
Jednak ryzyko jest symetryczne, zatem niespełnienie przez Trumpa nadziei inwestorów może być dewastujące dla dolara. A szanse na to nie są małe choćby z tego powodu, że ostatnie komentarze sekretarza skarbu Mnuchina, że kluczowe zmiany w podatkach (w tym podatek graniczny) mogą być wprowadzane dopiero w połowie roku.
Podobnie pośpiech jest mało prawdopodobny w przypadku Yellen i dopiero raport z rynku pacy 10 marca może być istotny dla podwyżki w przyszłym miesiącu, choć i nawet najlepsze dane nie dadzą gwarancji. Jakkolwiek reforma podatkowa może okazać się pozytywna w dłuższym terminie, tak samo jako Fed pozostający na kursie 2-3 podwyżek do końca roku, tak krótkoterminowo USD jest narażony na rozczarowanie.
GBP/USD jest z powrotem przy 1,24 dzięki prasowym rewelacjom, według których szkocki parlament szykuje się do ponownego referendum o niepodległość, by ratować członkostwo Szkocji w UE. Nie jest to nowa informacja i dziwne, że nie była już ujęta w cenach funta. W normalnej sytuacji i przy założeniu problemów USD w najbliższych dniach zasadnym byłoby oczekiwać wygaszenia ruchu i podtrzymania konsolidacji aż do 1,2550.
Problem leży jednak w sytuacji technicznej na EUR/GBP, gdzie w zeszłym tygodniu złamanie średniej 200-sesyjnej w dół zachęciło sporą grupę inwestorów. Teraz jesteśmy ponownie powyżej średniej, a rynek funta nie słynie z cierpliwych inwestorów. W skrócie - mamy mętny obraz, który dopiero mogą oczyścić odczyty PMI z Wielkiej Brytanii w drugiej części tygodnia.
W kalendarzu w poniedziałek podaż pieniądza M3 i indeksy nastrojów z Eurolandu powinny przejść bez echa. Po zamówieniach na dobra trwałe z USA oczekuje się solidnego odbicia o 1,7 proc. m/m wobec spadku w grudniu o 0,5 proc., ale mniej zmienne dane bez środków transportu mają pokazać zdrowy wzrost o 0,5 proc. Jednak ostatnio dobre dane są nieskuteczne w ożywieniu USD.