Spadek wyniósł -0,1 proc. - to niewiele, ale wystarczająco dużo, aby zasiać obawy przed jutrzejszymi kluczowymi odczytami CPI. Zwłaszcza, że konsensus zakładał odbicie o 0,2 proc. m/m. W ujęciu r/r dynamika wzrostu wyhamowała do 1,8 proc. r/r z 1,9 proc. r/r (szacowano jednak jej przyspieszenie do 2,1 proc. r/r).
Jutrzejsze odczyty CPI miały stać się katalizatorem do dalszych zwyżek dolara. Jeżeli wypadną gorzej od konsensusu, to trudno będzie utrzymać zwyżki amerykańskiej waluty. Zwłaszcza, że emocje związane z sytuacją wokół Korei Północnej opadają i powraca zainteresowanie przecenionymi wczoraj walutami uznawanymi za bardziej ryzykowne.
Wymowę słabszych danych PPI nieco złagodziły słowa Williama Dudley'a, który w swoim wystąpieniu (agencje opublikowały jego treść o godz. 16:00) bronił dotychczasowej polityki FED, dając do zrozumienia, że nadal oczekuje odbicia inflacji w średnim terminie i dalszego przyspieszenia wzrostu gospodarczego.
Dolar jeszcze radzi sobie nieźle, ale zobaczmy, że dynamika zwyżek nie jest już duża. Pomijając sytuację na NZD, który pozostaje słaby po tym jak wczoraj wieczorem prezes RBNZ postraszył inwestorów interwencją, w pozostałych przypadkach zmiany są kosmetyczne.
Jedną z par, która jest dość wrażliwa na dane z USA jest USD/JPY. Zniżki, które pierwotnie zostały zainicjowane informacjami wokół Korei Północnej, są kontynuowane za sprawą spadających rentowności długu USA. W efekcie ostatnie naruszenie linii wzrostowej trendu opartej o dołki z kwietnia i czerwca b.r. można uznać za fakt dokonany. Teraz najbliższe wsparcie można ulokować przy 108,80-109,10 (minima z czerwca b.r.). To, czy zostanie przetestowane będzie zależeć od jutrzejszej wymowy CPI.