Dolar zaczyna wytracać swój impet - wczorajsze dane nt. produkcji przemysłowej we wrześniu nie pobiły oczekiwań, a odczyt indeksu aktywności regionalnej z Nowego Jorku za październik, nawet nieco rozczarował. Z kolei Rosengren powtórzył znane już wszystkim swoje „jastrzębie” poglądy, a Fischer prowadząc swoje dywagacje nt. celów FED nie zdołał (lub nie chciał) zatrzeć bardziej „gołębiego” wrażenia, jakie pozostało po piątkowym wystąpieniu Yellen.
USA: W wieczornym przemówieniu Stanley Fischera nie było odniesień do bieżącej sytuacji. Wiceprezes FED dał jedynie do zrozumienia, że jest przeciwnikiem podwyższania celu inflacyjnego przez bank centralny, dodając, że Rezerwa Federalna jest bliska realizacji swoich celów (inflacja i rynek pracy). Zaznaczył też, że obecny niski poziom stóp procentowych nie prowadzi do wzrostu ryzyk mogących przełożyć się na stabilność finansową. Agencje zacytowały też słowa Erica Rosengrena, który w wywiadzie dla Reutersa ponownie przestrzegł przed zwlekaniem z podwyżką stóp procentowych.
Nowa Zelandia: Opublikowane w nocy dane nt. inflacji CPI za III kwartał wskazały na wzrost o 0,2 proc. k/k i 0,2 proc. r/r, co jest wynikiem lepszych od rynkowych oczekiwań, które ostatnio były rewidowane w dół do 0,0 proc. k/k i 0,1 proc. r/r. Warto jednak wspomnieć, że jest to wynik gorszy, niż w II kwartale (0,4 proc. k/k i 0,4 proc. r/r) i wpisuje się w zakreślone w sierpniu oczekiwania RBNZ. Prawdopodobieństwo cięcia stóp na posiedzeniu 10 listopada spadło tylko nieznacznie (do 78 proc.)
Australia: W nocy opublikowane zostały zapiski z ostatniego posiedzenia RBA w październiku. I tak zwrócono uwagę na mieszane sygnały z rynku pracy, ale przyznano, że perspektywy dla gospodarki pozostają dobre. Akcentowano znaczenie danych nt. inflacji CPI za III kwartał, które poznamy 26 października. Kilka godzin wcześniej głos zabrał obecny prezes RBA, Philip Lowe. Dał on do zrozumienia, że inflacja CPI zacznie odbijać w górę, a obecna polityka monetarna będzie sprzyjać wzrostowi gospodarki. Lowe odniósł się jednak do faktu drożejącego AUD, stwierdzając, że jego umocnienie rodziłoby komplikacje w dostosowaniu się gospodarki.
Chiny: Opublikowane dane nt. wolumenu udzielonych kredytów we wrześniu wskazały na jego dalszy wzrost - do 1.220 mld CNY z 948,7 mld CNY wobec oczekiwanych 1.000 mld CNY.
Wielka Brytania: Inflacja CPI wzrosła we wrześniu o 1,0 proc. r/r (z 0,6 proc. r/r w sierpniu i wobec oczekiwanych 0,9 proc. r/r), a bazowa przyspieszyła do 1,5 proc. r/r z 1,3 proc. r/r (szacowano 1,4 proc. r/r).
Dolar zaczyna wytracać swój impet - wczorajsze dane nt. produkcji przemysłowej we wrześniu nie pobiły oczekiwań, a odczyt indeksu aktywności regionalnej z Nowego Jorku za październik, nawet nieco rozczarował. Z kolei Rosengren powtórzył znane już wszystkim swoje „jastrzębie” poglądy, a Fischer prowadząc swoje dywagacje nt. celów FED nie zdołał (lub nie chciał) zatrzeć bardziej „gołębiego” wrażenia, jakie pozostało po piątkowym wystąpieniu Yellen.
Dzisiaj w kalendarzu mamy istotne dane nt. inflacji CPI o godz. 14:30, które mogą zakończyć obserwowaną korektę wartości dolara, albo ją wydłużyć. Teoretycznie FED bardziej zerka na wskaźnik PCE, ale CPI cechuje duża wartość emocjonalna dla rynków. I tak kluczowa będzie to, na ile dane są lepsze od konsensusu, zwłaszcza w przypadku wskaźnika bazowego, tj. wyłączającego zmiany cen żywności i paliw. Tu wynosi on 2,3 proc. r/r, wobec 1,5 proc. r/r liczonych dla głównego odczytu.
Wczoraj omawiając wykres BOSSA USD wspomnieliśmy, że może on ponownie przetestować rejon wsparcia przy 81,72 pkt. z czwartku. W zasadzie pokrywa się on ze strefą 81,75-81,90 pkt., jaka stanowi dawne szczyty z drugiej połowy lipca br. Zejście niżej będzie pierwszym od pewnego czasu sygnałem słabości dolara na średnioterminowych układach, ale nie będzie jeszcze świadczyć o możliwym odwróceniu trendu. Nie wykluczone, że takowy scenariusz pojawi się dopiero po kolejnej fali wzrostowej, jaka wyniesie indeks dolara w okolice 83 pkt., gdzie można zlokalizować tzw. wewnętrzną linię trendu wzrostowego. Nie wykluczamy, że impulsem dla tego ruchu staną się czynniki decydujące o wzroście globalnej awersji do ryzyka (Chiny - jutro mamy kluczowe dane nt. PKB za III kwartał, Deutsche Bank - kwartalne wyniki tej instytucji poznamy 27 października, czy też wybory prezydenckie w USA 8 listopada - faworytką jest Clinton, ale tu podobnie jak przy brytyjskim referendum w czerwcu, mamy tzw. asymetryczne ryzyko).
Wyższe globalne ryzyko mogłoby chociażby uderzyć w waluty Antypodów, które dzisiaj zachowują się dość dobrze. W przypadku NZD to wynik publikacji danych nt. inflacji CPI, chociaż oczekiwania rynku były mocno zaniżone. Dzisiaj po południu mamy wyniki aukcji mleka (ostatnio były rozczarowujące). Jednocześnie nadal utrzymują się relatywnie spore oczekiwania, co do cięcia stóp przez RBNZ w listopadzie. Wydaje się, zatem, że nie należy ignorować znaczenia linii spadkowej trendu rysowanej od maksimum z września przez szczyt z początku października (0,7215). Teoretycznie dzienne wskaźniki wyglądają dobrze, ale to może być dopiero potrzebne do oceny w sytuacji ponownego testu minimów z ostatnich dni przy 0,7033 (gdyby pojawiły się ewentualne dywergencje).
Lepiej na tle NZD wygląda AUD, gdyż tutaj szanse na ciecie stóp w perspektywie najbliższych miesięcy maleją, chociaż nie należy przekreślać znaczenia kwartalnych danych nt. inflacji CPI, jakie poznamy 27 października, czy też tzw. globalnych niespodzianek, które mogłyby negatywnie zaważyć na spodziewanym globalnym ożywieniu w gospodarce i perspektywach dotyczących inflacji. Układ techniczny na AUD/USD wygląda jednak dobrze, zwłaszcza po ubiegłym tygodniu. Niemniej dopóki nie wyjdziemy wyraźnie powyżej oporu przy 0,7722 i dalej kwietniowego szczytu przy 0,7834, dopóty ryzyko powrotu do spadków będzie się utrzymywać. Kluczowe będzie tu utrzymanie widocznej linii wzrostowej trendu rysowanej od stycznia b.r. (obecnie przy 0,7520).
Na zakończenie zerknijmy na GBP/USD. Zwyżka do 1,2271 miała miejsce jeszcze przed publikacją danych nt. wrześniowej inflacji CPI, które ostatecznie wypadły nieźle, zmniejszając prawdopodobieństwo ruchu na stopach ze strony Banku Anglii na przełomie roku. Reakcją rynku był jednak nieznaczny spadek notowań funta w oparciu o zasadę kupuj plotki, sprzedaj fakty. Brytyjska waluta nadal nie ma dobrej prasy przez cale zamieszanie z hard Brexit - tu rynki zaczynają mieć coraz bardziej krytyczne podejście do postawy premier Theresy May (czas pokaże, czy słusznie). Analiza techniczna GBP/USD daje jednak szanse na kontynuację wzrostowego odbicia. Po przejściu oporu 1,2271 celem mogą być okolice 1,2323-43 i dalej 1,2442. Wsparciem dla kupujących mogą okazać się kolejne dane z UK (gdyby były dobre) - jutro mamy bezrobocie i płace, a w czwartek sprzedaż detaliczną.