Ponieważ krajowy kalendarz makroekonomiczny w tym tygodniu jest w zasadzie pusty, temat rekonstrukcji rządu kompletnie zdominuje przestrzeń medialną. Do pierwszego szeregu trafia kilka nowych twarzy, m.in. ministrem finansów zostanie mało znana wcześniej Teresa Czerwińska.
Jednak dla inwestorów oczywistym jest, że autorem polityki gospodarczej nadal pozostanie Mateusz Morawiecki, naturalnie w ramach nakreślonych przez rządzące ugrupowanie. Dlatego też wszelkie zmiany będą miały z tej perspektywy kosmetyczne znaczenie. Nie spodziewamy się, aby miało to mieć jakikolwiek wpływ na notowania złotego.
Tymczasem kurs złotego po szarży z przełomu roku w ostatnich dniach nieco odpuścił. To głównie efekt umocnienia dolara, który dla odmiany odrabiał bardzo silne straty, nie do końca wynikające z sytuacji makroekonomicznej.
Co prawda opublikowany w piątek kluczowy raport z rynku pracy USA nie był specjalnie mocny, jednak wcześniejsze publikacje były naprawdę dobre i po piątkowej publikacji amerykańska waluta zaczęła odrabiać straty. W krótkim horyzoncie czasowym to właśnie dolar będzie wyznaczał tendencje na rynkach wschodzących, w tym na rynku złotego. Dlatego dla inwestorów na rynku walut najważniejsze są w tym tygodniu dane o inflacji w USA.
Złotego nadal wspierają jednak szampańskie nastroje na rynkach globalnych. Na Wall Street od początku roku codziennie notujemy nowe historyczne maksima. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na dzisiejsze zachowanie Banku Japonii, który zmniejszył nieco skalę interwencji na rynku długu, co natychmiast znalazło przełożenie na kurs jena.
Bank ten prowadzi obecnie najbardziej agresywną politykę pieniężną, a ta bez wątpienia jest jedną z przyczyn obecnych nastrojów. W ostatnich miesiącach jen i frank szwajcarski taniały przy rosnących rynkach akcji i umacniającym się złotym i jest jasne, że gdyby z jakiegoś powodu te rynki zawróciły, złoty odczułby to negatywnie. O godzinie 9:05 euro kosztuje 4,1766 złotego, dolar 3,4958 złotego, frank 3,5669 złotego, zaś funt 4,7362 złotego.