Warto pamiętać o danych z piątku, o tzw. payrollsach. Były trochę niezwykłe: bezrobocie utrzymało w USA poziom 4,1 proc., zamiast spaść do 4 proc., by zadowolić analityków z ich prognozami; - zatrudnienie w lutym zwiększyło się naprawdę solidnie, wynik poza rolnictwem to 313 tys. miejsc, oczekiwano zaś tylko 200 tys.; - ale płaca godzinowa obniżyła swą dynamikę, za luty to jedynie +2,6 proc. r/r, gdy przewidywano +2,8 proc. Obniżono przy tym rezultat styczniowy.
To jest tak: generalnie zmiana zatrudnienia to podstawa, ale płaca godzinowa okazuje się nawet ważniejsza, gdy wymownie odbiega od prognoz. Być może więc w tym najnowszym jej odczycie należy upatrywać relatywnego osłabienia dolara. Generalna perspektywa rynkowa to jak na razie trzy podwyżki stóp w USA na ten rok, ale np. niektórzy oficjele Fed mówili o ,,co najmniej trzech", o czterech itd. Jeśli piątkowa publikacja nie okaże się jednorazową wpadką, to na rynku pojawi się większa nuta sceptycyzmu.
Naturalnie w ogólnym rozrachunku dalej jesteśmy w środku szerokiej konsolidacji ciągnącej się od połowy stycznia. Dziś poznamy odczyt inflacji CPI dla USA (o 13:30), a także tygodniową zmianę zapasów paliw w ujęciu American Petroleum Institute. Jutro istotne punkty harmonogramu to m.in. godzina 11:00 (produkcja przemysłowa Strefy Euro) i godzina 13:30 (sprzedaż detaliczna w Stanach).
Cóż można rzec o złotym?
Nie ma dziś danych z krajowego rynku. Na wykresie EUR/PLN widzimy 4,2050. Jesteśmy już od paru dni wyraźnie ponad wcześniejszą konsolidacją 4,13 - 4,20. Czyżby teraz rysował się nowy zakres boczny? Od 4,1850 - 4,19 do 4,2140? Przynajmniej krótkoterminowo to możliwe. Można też pokusić się o całkiem sensowną wiarę w łagodną, ale przecież konsekwentną linię rosnących minimów po dołkach z 2010/2011 roku i 2015 roku. Taka linia zaczyna się właśnie potwierdzać...
USD/PLN jest na poziomie 3,4120. Tutaj linia wzrostowa po dołkach z 2011 i 2014 roku została jakiś czas temu przebita, tak więc mamy nową sytuację. Na razie jest ona konsolidacyjna, co w sumie zgadza się z naszymi sugestiami sprzed paru tygodni. Para ta wyraźnie odbija sytuację na eurodolarze. Albo też, bardziej nawet bezpośrednio, na USD/EUR. Otóż na tym ostatnim wykresie możemy elegancko złączyć linią wzrostową dołki z 2008, 2011 i 2014 roku, a następnie minimum z przełomu 2017 i 2018 roku. Taka linia, umacniająca dolara, jest wciąż do obrony.