Cóż, czwartek 14 grudnia okazuje się być dniem decyzji monetarnych. Środa stanowiła, dzięki obradom FOMC i ich wynikom, wstęp do tego. Dziś natomiast do gry wejdą banki: Szwajcarii (o 9:30), Norwegii (o 10:00), Turcji (o 12:00), Wielkiej Brytanii (o 13:00), Strefy Euro (o 13:45 i następnie o 14:30, bo konferencja prasowa będzie nawet ważniejsza), a nawet - to już nieco egzotyczne - Chile (o 22:00).
We wszystkich tych wypadkach krążące po rynku prognozy zakładają brak zmian - stopy pozostaną na tych samych poziomach, inne parametry polityki raczej też. Tym niemniej w paru wypadkach (Wielka Brytania, EBC) istotna będzie wymowa komunikatów i konferencyj.
Poza tym mamy w programie m.in. odczyty PMI dla przemysłu i usług Niemiec (9:30), Eurolandu (10:00) i USA (15:45), dane o sprzedaży detalicznej w GB (o 10:30) i USA (o 14:30), a także wypowiedzi Thomasa Jordana z SNB (o 10:00) czy Stephena Poloza z Banku Kanady (18:40).
Eurodolar jest na 1,1825. Dolar się od wczorajszego poranka wymownie osłabił - szczególnie silnie stracił na decyzjach Fed (FOMC). Były one jastrzębie, np. podwyższono stopę funduszy federalnych, zapowiedziano (de facto, tzn. wynika to z zaprezentowanych prognoz i oczekiwań) jeszcze 3 podwyżki na przyszły rok i dwie na 2019, potwierdzono też, że od stycznia skala redukcji bilansu Fed wyniesie 20 mld USD. Ale to wszystko były rzeczy oczekiwane przez rynek. Tak więc - sprzedano fakty.
Funt-euro jest na 1,1360 i od rana rośnie, bo było 1,1325. Tym niemniej obecny poziom i tak jest niższy niż wczorajsze maksima, wynoszące ok. 1,1385. Im wyżej ta para, tym - z definicji - silniejszy funt.
Polski złoty
EUR/PLN jest na 4,2190. To dość wysoki poziom, choć mieści się w konsolidacyjnym zakresie 4,1950 - 4,22, który obowiązuje od jakichś trzech tygodni. Teoretycznie jest więc szansa na odbicie na południe. Problem w tym, że powinna być już wykorzystana wczoraj, na fali osłabienia dolara. Oczywiście euro się do dolara umocniło, ale niekoniecznie musiało to być szkodliwe dla złotego. Tym razem jednak było, a w każdym razie nie było pomocne. Cóż, byłoby może inaczej, gdyby spadło zaufanie do dolara, gdyby rynek uznał, że z realizacją polityki Fed jest coś mocno "nie tak". W rzeczywistości polityka ta została po prostu potwierdzona, a wzrost kursu pary był raczej reakcją techniczno-spekulacyjną.
Naturalnie ta reakcja pomogła nam na USD/PLN, tu nastąpiło proste przełożenie. Z rejonu 3,5935 zeszliśmy do ok. 3,5650-70 i na razie tam właśnie jesteśmy. No, może trochę wyżej - bliżej 3,57. Funt stoi po 4,7920 zł, frank szwajcarski po 3,6240 zł. Co do danych makro, to o godzinie 14:00 ukaże się bilans płatniczy Polski za październik.