Po wczorajszym „gołębim” sygnale Mario Draghiego - szef ECB nie wykluczył w teorii wprowadzenia programu LTRO 3 - dzisiaj przemawiali Ewald Nowotny (przyznał, że pomysł na kolejne LTRO warto szerzej omówić), czy też Vitor Constancio (stwierdził, że bank centralny wciąż ma wiele opcji na stole). To zaszkodziło dzisiaj wspólnej walucie, chociaż to funt był pod większą presją - Miles i Tucker z Banku Anglii dali do zrozumienia, że rynki finansowe nazbyt szybko oczekują „normalizacji” polityki monetarnej. I wydaje się, że jesteśmy właśnie świadkami odwracania kilkutygodniowego wzrostowego na rynku funta. Zobaczymy, co pokażą jutrzejsze dane CBI nt. sprzedaży detalicznej o godz. 12:00.
Wspólnej walucie, ale i też złotemu zaszkodził słabszy odczyt indeksu IFO z Niemiec. Wzrost o 0,1 pkt. do 107,7 pkt. to już czysta kosmetyka. To już rodzi obawy o podtrzymanie ożywienia, zwłaszcza, że słabsze były też ostatnie odczyty PMI dla przemysłu. Trzeba jednak zaznaczyć, że dobrych informacji nie ma też z USA. Indeks zaufania konsumentów Conference Board spadł we wrześniu do 79,7 pkt. z 81,8 pkt. w sierpniu, ale regionalny indeks FED z Richmond zaliczył już wyraźne tąpnięcie z 14 pkt. w sierpniu do zera we wrześniu. Dodatkowo dolarowi raczej nie posłuży polityczne zamieszanie związane z koniecznością kolejnego podniesienia limitu zadłużenia USA w październiku. Jeżeli dojdzie do „zamrożenia” działania państwowych instytucji, to odbije się to na gospodarce, ale zwłaszcza morale przeciętnych obywateli.
Tym samym nie można wykluczyć, że mimo dzisiejszego spadku do 1,3463, w kolejnych dniach EUR/USD zrealizuje scenariusz zwyżki do 1,3660-1,3710. Zwłaszcza, że dzisiejsze minimum wypadło niewiele poniżej ważnej linii trendu na 1,3475. Ta pozostaje nadal aktualna. Pierwszym oporem na ścieżce zwyżek będą okolice 1,3518, czyli dzisiejszego maksimum. Kolejne to strefa szczytów 1,3548-1,3568.