Co widzimy, jeśli spojrzymy na wykres eurodolara - np. w interwale dziennym czy czterogodzinnym? Cóż, mniej więcej od połowy marca (tj. od minimów rzędu 1,0440-50) widać ogólny trend wzrostowy, znaczony dołkami z okolic 10 - 14 kwietnia, 29 maja oraz - last but not least - 7 lipca. Z drugiej strony, pomiędzy 17 a 22 czerwca szczyty nie przebiły tych wcześniejszych, z połowy maja - dlatego okolice 1,1460 to nadal mocny opór.
Po 18 czerwca zaczęła się klarowna faza spadkowa, przy czym dziś rano sugerowaliśmy, że widać próby wybijania się z niej przy 1,11. W istocie rynek trochę zaskoczył, ponieważ już dziś, jak się okazało, bardzo silnie zdyskontował ewentualne porozumienie Grecji z wierzycielami, które może zostać zawarte w niedzielę. Może - ale nie musi. Wykres EUR/USD wybijał się dziś nawet powyżej 1,12, co w zasadzie oparte było tylko na znanych już od wczoraj informacjach o greckich propozycjach, a także na informacjach z Chin, gdzie powoli i wstępnie można mówić o powstrzymaniu potężnych przecen tudzież o odbiciu.
Ostatecznie jednak wiele wskazuje na to, że trend idący od 18 czerwca został pogrzebany, a to znaczy, że w terminie kilku dni możemy myśleć o szturmie na obszary powyżej 1,14, może nawet do oporu 1,1530-40. Jeśli w niedzielę wszystko zostanie dograne podczas negocjacji, to tak zapewne będzie. Później oczywiście zaczną działać inne czynniki - np. fakt, że wciąż funkcjonuje operacja QE, czyli dodruk euro, potencjalnie zmniejszający jego wartość. Wystarczy też jakaś pula dobrych danych z USA i lekko jastrzębie wypowiedzi przedstawicieli Fed, by znów zyskał dolar. Tym niemniej rzeczywiście najbliższe dni jawią się raczej jako kontr-dolarowe.
Zachód prawdopodobnie ustąpi przed Grecją. Mówi się, że Ateny w sumie zgodziły się na wcześniejsze żądania wierzycieli - to prawda, ale jednak teraz żądają za to sporych sum w formie ponad 50 mld EUR (program pomocowy na 3 lata) tudzież hipotetycznego programu inwestycyjnego na ponad 30 mld EUR. Co więcej, można zakładać, że Syriza w miarę możności będzie opóźniać czy ograniczać wprowadzanie tzw. reform, wykorzystując kruczki prawne czy odpowiednią interpretację greckich przepisów. Trzeba pamiętać, że Cipras dostał spory kredyt zaufania i raczej nie będzie chciał go pochopnie zmarnować.
I na koniec: brak porozumienia zapewne poskutkuje rynkową paniką, ale w gruncie rzeczy nie będzie totalnym zaskoczeniem. To znaczy: Grexit nadal jest możliwy. Wiadomo skądinąd, że np. Niemcy (tamtejszy bank centralny, ale i resort finansów) nie są skorzy do restrukturyzowania greckiego długu, a tego chciałyby Ateny. Scenariusz grexitowy zapewne zepchnąłby EUR/USD przynajmniej do 1,10 i to już na początku notowań, na zasadzie luki - a potem poziom 1,08 byłby zupełnie realny (choć zawirowania po kilku dniach pewnie by ustały). Ogólnie jednak scenariusz ten jest teraz tym mniej prawdopodobnym.
Żegnamy dotychczasowe trendy?
Nie trzeba myśleć o tych sprawach pochopnie. Na razie trend wzrostowy na EUR/PLN, zaczęty po 21 kwietnia, jeszcze trwa, choć jest testowany. Nie sądzimy, by rynek zdecydował się jeszcze dziś na totalne zejście niżej, do 4,15 (na razie mamy 4,17). Tym niemniej oczekiwania co do porozumienia są, jak widać, spore. Podobnie na USD/PLN mamy test tendencji zaczętej ok. 15 maja, a potwierdzonej 18 i 22 maja. Ruchy dzisiejsze na obu parach zaskoczyły, jest w tym na pewno sporo spekulacji i być może ostrożniejsi gracze powinni się w razie czego mieć na baczności. Nim oba trendy zostaną przebite, zapewne będą i tacy, którzy zechcą już zrealizować część zysków i podbiją kursy (korekcyjnie) trochę w górę - np. dziś późnym wieczorem i w nocy.
Dalsza przyszłość będzie odbiciem stanu eurodolara. Jeśli potwierdzi się kompromis Grecji z wierzycielami, to na EUR/PLN spokojnie otworzy się droga do 4,15, a może nawet 4,1070. Na USD/PLN nie będzie zaskoczeniem 3,70 czy 3,65. Jeśli - chciałoby się na koniec dobitnie powtórzyć.