Wskaźnik PMI dla przemysłu Strefy Euro wyniósł (za październik) 50,6 pkt (prognozowano 50,7 pkt), dla Niemiec 51,4 pkt (zakładano 51,8 pkt). Odczyty te były więc gorsze od prognoz, jakkolwiek nieznacznie. W każdym razie nie jest to dobry znak dla euro, nawet jeśli na głównej parze utrzymuje się wciąż lekka korekta.
Co to dokładnie oznacza? Otóż mamy obecnie - ok. godziny 14:00 - kursy oscylujące w pobliżu 1,25 (zdarzały się wyjścia w stronę 1,2505). To oznacza mozolną wspinaczkę powyżej wsparcia, które zostało przebite w końcówce weekendu (mierząc wg naszego czasu), a które teraz można uznać za opór. Wspinaczka ta może się zresztą okazać efemeryczna. Warto w każdym razie mieć na uwadze, że po drugiej stronie testowano już nawet okolice 1,2450.
Kwadrans przed 16:00 oraz o samej 16:00 nadejdą jeszcze dwa impulsy z USA - PMI i ISM dla przemysłu. Gdyby wypadły słabo, to euro mogłoby jeszcze trochę zyskać, choć raczej obejdzie się bez wielkiej aprecjacji.
Na USD/PLN mamy 3,3760. Kupujący walutę Stanów mogliby właściwie łapać się za głowy, ale mimo wszystko poziom ten to i tak rezultat korekcyjnego umocnienia złotówki, skoro zdarzały się już notowania rzędu 3,3940. Złotemu pomógł eurodolar (choć i ten nie miał wiele siły), a w pewnym stopniu także i polski odczyt przemysłowego PMI. Ten bowiem wyniósł 51,2 pkt, a nie 49,9 pkt, jak się spodziewano. To mocno optymistyczny sygnał, jakkolwiek nie należy go przeceniać, bo finalnie na polską walutę główny wpływ i tak ma eurodolar.
Na EUR/PLN notujemy niezłe dla kupujących euro poziomy rzędu 4,2185. Także i tutaj jednak w długim terminie złoty raczej nie będzie się znacząco wzmacniał. Niewykluczone, że posiedzenie EBC w czwartek przyczyni się do zakończenia długotrwałej konsolidacji.