Notowania euro po zwyżce w rejon 3,91 zł, w godzinach popołudniowych wróciły w okolice 3,8950 zł, a dolar znalazł się poniżej 2,90 złotych.
Jednocześnie do odbicia zaczął przygotowywać się EUR/USD po wcześniejszym spadku do 1,3415. Ociepliły się nieco nastroje na giełdach. Bo, jeżeli się zastanowić nad przyczynami dzisiejszej przeceny, to oczywiście sprawa Goldman Sachs jest dość poważna, ale nikt przecież nie liczy, iż zostanie wyjaśniona szybko – to kwestia co najmniej kilku miesięcy.
Tym samym mówiąc rynkowym żargonem, inwestorzy szybko o tym zapomną i skupią się na innych rzeczach. Tym samym tylko przesłanki makro, mogłyby odwrócić trend na złotym.
A te, które napłynęły dzisiaj z kraju były dobre – średnia płaca wzrosła w marcu o 4,8 proc. w skali roku, co pokazuje, iż kondycja finansowa firm zaczyna się poprawiać, choć trudno mówić o tym, aby przełożyło się to na decyzje Rady Polityki Pieniężnej. Z kolei w przypadku eurowaluty, tłumaczenie jej spadków utrzymującą się niepewnością wokół Grecji wynikającą z przesunięcia o 2 dni terminu wizyty przedstawicieli KE, ECB i MFW ze względu na warunki atmosferyczne, jest naprawdę typowym szukaniem _ pretekstu _.
Kolejne dni będą ważne też dla złotego – jutro poznamy dane o dynamice produkcji przemysłowej, która w marcu mogła wzrosnąć o 9,6 procent. Lepsze odczyty mogą przyczynić się do dalszego umocnienia złotego.
EUR/USD: Trudno określić, czy poziom 1,3415 będzie już tym właściwym minimum, czy rynek nie spróbuje jeszcze przetestować strefy 1,3380-1,3400, którą określa przecięcie się dwóch linii trendu. Wskaźniki na wykresie 4-godzinowym są dość wyprzedane. Wzrost powyżej 1,3480-1,3500 będzie sygnałem powrotu do zwyżek.