Po pięciu godzinach debaty rząd premier May zatwierdził projekt brexitu wynegocjowany wcześniej z unijnymi urzędnikami. Po funcie nie widać euforii, gdyż wczorajsza decyzja była jedną z łatwiejszych. Na 25 listopada zaplanowano szczyt unijny, gdzie państwa członkowskie podpiszą się pod projektem rozwodu z Wielka Brytanią, a później premier May stanie przed potężnym wyzwaniem przekonania do dokumentu większości parlamentu.
Premier May postawiła sprawę jasno: wybór jest między jej rozwiązaniem, a brakiem jakiejkolwiek umowy z ryzykiem anulowania brexitu. To może osłabić siłę sprzeciwu i krytyki brexitowców, ale na pewno nie zamknie im ust całkowicie. Czeka nas karuzela komentarzy z brytyjskiej sceny politycznej i prawdopodobnie kilka rezygnacji z rządu. Już ogłoszone odejście brytyjskiego negocjatora Raaba jest dużym ciosem dla May i będzie odbierać jej głosów w parlamencie.
Nie cichną też spekulacje o potencjalnym wniosku o wotum nieufności. Wniosek wymaga tylko 48 podpisów Torysów, ale 159 głosów w parlamencie i tą druga liczbę może być trudno uzyskać przy ultimatum, jakie postawiła May. Funta może czekać roller-coaster z wstępnym osłabieniem (redukcja pozycji po wczorajszym mini-sukcesie May), ale w dołkach co bardziej wizjonerscy inwestorzy będą szukać okazji do zaczepienia się na rajd.
Na szerszym rynku brexitowa saga ma jedną niezaprzeczalną zaletę: służy jako interesujący temat do dyskusji i nie pozwala wędrować myślami po potencjalnych czynnikach ryzyka. Wachlarz powodów do niepokoju od czasu październikowych zawirowań jest spory: brexit, włoski budżet, polityka Fed, pogorszenie wyników spółek na Wall Street, spowolnienie Chin, spadki cen ropy. Jak już jednak kilkukrotnie wspominałem na łamach komentarz porannego, są to małe problemy, które ewentualnie mogą urosnąć do poważnych, ale wcale nie muszą.
Ich mnogość spotęgowała awersję do ryzyka i teraz mało potrzeba, aby stały się samospełniającą się przepowiednią. Ale jeśli odwrócimy od nich uwagę, jest bardziej prawdopodobne, że rynek odnajdzie punkt równowagi. Dziś rano, oprócz debaty nad przyszłością brexitu, pomagają doniesienia, że Chiny wysłały odpowiedź na żądania USA dotyczące reformy handlu. Niewielkie ustępstwa nie spełniają podstawowych oczekiwać prezydenta Trumpa, ale rynek i tak szuka w tym oznak przybliżonego porozumienia. Tak mało trzeba, by poprawić klimat na rynku. To dobry znak.
Z perspektywy FX odwrócenie uwagi od palety ryzyk sprzyja redukcji pozycji w USD, co przede wszytkim pomaga EUR/USD zanegować poniedziałkowy zjazd pod 1,13. Dużo wątpliwości wkradnie się teraz w głowy sprzedających i stoimy przed szansą mocniejszego odbicia. USD/JPY trafił na ścianę na 114 i rezygnacja kupujących może ściągnąć kurs niżej, niezależnie od kierunku rynku akcji.
Błyszczą AUD i NZD, ten pierwszy wsparty solidnymi danymi z rynku pracy. Wyższe zatrudnienie nie zmieni myślenia RBA, ale na dziś to dobry pretekst do wzrostów. EUR/PLN siedzi pod 4,30 i tutaj jest mu dobrze przy ograniczonym zainteresowaniu inwestorów. Sentyment zewnętrzny jest ważniejszy niż lokalne dane.
Wczoraj szybki szacunek PKB za III kw. był imponujący (5,1 proc. r/r, prog. 4,6 proc.) i pozwolił na uciszenie obaw o tempo odpadania od szczytu cyklu koniunkturalnego, ale przez rynek FX dane niestety zostały zignorowane. Jednak z perspektywy mało stabilnego handlu na rynkach zewnętrznych, jeśli niema komu kupować złotego, później nie będzie też komu sprzedawać.