Komunikat po decyzji Europejskiego Banku Centralnego, który zgodnie z oczekiwaniami podniósł główną stopę do poziomu 3,50 proc., nie okazał się zbyt „jastrzębi”, ale też nie był „gołębi” – pozostawiono furtkę do dalszych posunięć w 2007 r., częściowo uzależniając to od publikacji kolejnych danych z gospodarki (przypomina się retoryka FED). Jean-Claude Trichet powtórzył, że wzrost gospodarczy oparty jest na solidnych podstawach, a Rada Dyrektorów ECB będzie uważnie monitorować wszelkie obszary mogące mieć wpływ na naruszenie stabilności cenowej. Dodał jednak, że rynek byłby w błędzie uważając, że to oznacza automatyczną podwyżkę w lutym 2007 r. – w jego opinii bank centralny nie ma w zwyczaju wcześniejszego anonsowania takich posunięć. Nieznacznie obniżone zostały także prognozy przyszłorocznej inflacji HICP (do 1,5-2,5 proc. r/r z 2,1-2,3 proc. r/r w końcu 2006 r.) i wzrostu gospodarczego (do 1,7-2,7 proc. r/r z 2,5-2,9 proc. r/r na koniec 2006 r.). Nie odniesiono się jednak do zmian kursów walutowych, na
co liczyła część inwestorów (zwłaszcza w przypadku pary EUR/JPY).
Odbiór dzisiejszych informacji z ECB można tym samym streścić jednym zdaniem – poczekamy, zobaczymy – co niewątpliwie nie jest czynnikiem mogącym wynieść notowania EUR/USD na nowe poziomy. Silnych spadków też nie widać, gdyż inwestorzy wolą zaczekać na jutrzejsze, comiesięczne dane z amerykańskiego rynku pracy, które pokażą, czy oczekiwania, co do szybkich cięć stóp procentowych przez FED są rzeczywiście słuszne. Naszym zdaniem rosną szanse spadku EUR/USD poniżej figury 1,32 w przypadku lepszych danych z rynku pracy w USA.