href="http://direct.money.pl/idm/"> Marzec 2008 będzie przez wielu inwestorów z pewnością kojarzony z upadkiem (faktycznym, choć nie formalnym) Bear Sterns. Problemy tego banku inwestycyjnego o 84-letniej historii rzuciły na rynki finansowe cień niepewności co do kondycji całego sektora.
Cień znacznie dłuższy od tego, który rzuca siedziba banku - okazały drapacz chmur, należący do czołowej dwudziestki budynków w Nowym Jorku pod względem wysokości. O budynku wspominam nieprzypadkowo, gdyż jego wartość szacowana jest na kwotę sześciokrotnie przewyższającą tę, na którą Bear Sterns został pierwotnie wyceniony przez przejmujący go bank JP Morgan.
Co ciekawe, o kłopotach banku z płynnością rynek dowiedział się dzień po tym, jak S&P wywołało euforię na rynku informując, iż w jej ocenie większość odpisów związanych z aktywami opartymi o kredyty hipoteczne jest już za nami.
Tak naprawdę ocena agencji ratingowej wcale nie musi być mylna. Fundamentalna wartość aktywów (w długim okresie) może być dobrze odzwierciedlona przez obecne wyceny. Problem jednak w tym, że banki inwestycyjne finansują tego rodzaju inwestycje pożyczonymi pieniędzmi (przynajmniej w znacznej mierze), zaś ich wyceny jeszcze przez długi czas nie będą budziły zaufania innych podmiotów na rynku.
Czy amerykańska gospodarka się zwija?
Dane odzwierciedlające kondycję amerykańskiej gospodarki, które poznaliśmy w minionym miesiącu nie nastrajają optymistycznie. W zasadzie najlepiej zacząć od dobrych informacji, bo na froncie makroekonomicznym do takowych zaliczyć można jedynie nieco niższą od oczekiwanej inflację.
W sferze realnej niestety najlepiej nie było. Spadły zarówno produkcja przemysłowa, jak i sprzedaż detaliczna. O 1,7% m/m obniżyły się zamówienia na dobra trwałego użytku, co oznacza, iż w pierwszych dwóch miesiącach zamówienia obniżyły się o przeszło 6%, a to nie wróży dobrze danym o zmianie PKB w pierwszym kwartale.
Co więcej, aż o 63 tys. obniżyło się zatrudnienie, a wskaźniki aktywności nie rokują poprawy - indeksy ISM znalazły się poniżej 50 pkt. zarówno w przypadku przemysłu jak i usług, sugerując spadek aktywności. Dane o aktywności i zatrudnieniu za marzec będą kluczowe dla rynków finansowych na początku miesiąca.
Prawdziwe emocje mogą się pojawić jednak 30 kwietnia, kiedy poznamy wstępne szacunki PKB za pierwszy kwartał. Choć rynek ze spadkiem PKB liczy się od dawna, reakcja na dane może być znacząca. W ostatnim czasie bowiem efekt psychologiczny jest szczególnie silny.
Europa znów zaskakuje
Od momentu kiedy stało się jasnym, iż amerykańską gospodarkę czeka przynajmniej silne spowolnienie inwestorzy wypatrują skutków ubocznych w innych częściach globu, co zresztą przekłada się na solidarne spadki najważniejszych indeksów giełdowych.
Nie bez powodu. Na przestrzeni ostatnich kilku lat europejska gospodarka nie zachwycała, notując średnio znacznie słabszy wzrost niż w USA. Początek tego roku zdaje się jednak sugerować, iż wpływ na gospodarkę strefy euro może być mniejszy niż wcześniej sądzono.
Wydarzeniem miesiąca w tym regionie jest z pewnością trzeci kolejny wzrost indeksu Ifo, sugerujący coraz lepszą kondycję niemieckich przedsiębiorstw - i to pomimo stale umacniającego się euro. Powyżej 50 pkt. są również wskaźniki aktywności dla całej strefy. Niestety, wzrasta również inflacja, która w marcu osiągnęła już poziom 3,5% r/r (według wstępnych szacunków). To w zasadzie wyklucza jakąkolwiek obniżkę stóp w strefie euro w przewidywalnej przyszłości.
Polska gospodarka rozwija się bardzo szybko
Długotrwała recesja w USA z pewnością negatywnie odbiłaby się również na polskiej gospodarce, ale póki co, Polacy mogą cieszyć się niezakłóconym wzrostem gospodarczym. Po dobrym styczniu, dane za luty jednoznacznie pokazały obraz szybko rozwijającej się gospodarki, choć z rosnącymi zagrożeniami inflacyjnymi.
W rekordowym tempie, już niemal 20% rocznie wzrastał fundusz płac, co służy jako skuteczna przeciwwaga dla spadku oszczędności ulokowanych w instrumentach akcyjnych. Dobre nastroje Polaków potwierdzone są w danych o sprzedaży detalicznej, która w lutym zwiększyła się aż o 23,8% r/r. Warty odnotowania jest fakt, iż mimo szybko rosnących dochodów, Polacy dodatkowo coraz chętniej korzystają z kredytu.
Dynamika w przypadku kredytów mieszkaniowych ciągle jest na bardzo wysokim poziomie (ok. 50% w skali roku), w coraz większym tempie rośnie natomiast zadłużenie zaciągane w innych formach - na przykład kredytów konsumpcyjnych czy na kartach kredytowych.
Zjawisko to może być tłumaczone oczekiwanym wzrostem dochodu permanentnego. Oznacza ono, iż Polacy nie tylko uważają obecny wzrost dochodów za trwały, ale dodatkowo oczekują wzrostu dochodów w przyszłości. Co ważne, w lutym odnotowaliśmy również spory wzrost produkcji przemysłowej, bez czego przy tak szybkim tempie wzrostu popytu polskiej gospodarce groziłby wzrost nierównowagi zewnętrznej.
Mimo kilku kwartałów znaczącego wzrostu nakładów inwestycyjnych (które poprzez wzrost mocy produkcyjnych powinny ograniczać presję inflacyjną), zagrożenie utrwaleniem się wysokich oczekiwań inflacyjnych jest ciągle aktualne, co zresztą skłoniło RPP do trzeciej kolejnej podwyżki stóp procentowych w tym roku.
Na szczęście (dla inflacji) postępujące umocnienie złotego w bardzo dużej części amortyzuje wzrosty cen surowców i towarów rolnych na rynkach międzynarodowych.