Dzisiaj inwestorzy mieli dylemat – czy dalej doważać swoje portfele w euro po tym, jak szef Europejskiego Banku Centralnego nie wykluczył w miniony czwartek podwyższenia stóp procentowych już w kwietniu, czy też uważniej przyjrzeć się temu co dzieje się wokół krajów PIIGS, a także, czy systematycznie poprawiające się dane makroekonomiczne z USA nie staną się w końcu polem do poważniejszej dyskusji nt. zmiany dotychczasowej polityki prowadzonej przez FED. Zaczęło się od obniżki ratingu dla Grecji przez agencję Moodyâs, co przełożyło się na krótkotrwały spadek notowań euro.
To jednak dość szybko zostało wykorzystane przez kupujących, co zaowocowało gwałtownym ruchem powyżej 1,40 (nie wydaje się, aby impulsem był tutaj lepszy indeks Sentix ze strefy euro, gdyż jego subkomponent dotyczący przyszłych oczekiwań, był niższy). Niemniej popyt podjął próbę złamania oporu EUR/USD na 1,4030, co udało się na bardzo krótko – nowy szczyt EUR/USD to okolice 1,4037. Co ciekawe popyt nie zdołał utrzymać zdobyczy po tym, jak agencje opublikowały słowa z konferencji J.C.Tricheta po zakończonym spotkaniu z bankierami w szwajcarskim Banku Rozliczeń Międzynarodowych. Szef Europejskiego Banku Centralnego przyznał, że sygnały globalnego ożywienia są widoczne, a głównym celem powinno być teraz uniknięcie efektów drugiej rundy inflacji, do czego mogłoby dojść w przypadku dłuższego utrzymywania się wysokich cen żywności i surowców na światowych rynkach. Notowania EUR/USD zaczęły wracać w dół, a nawet na chwilę naruszyły ten poziom po tym, jak Richard Fisher z oddziału FED w Dallas skrytykował
dotychczasową politykę prowadzoną przez FED i dodał, że będzie przeciwko przedłużeniu programu wykupu obligacji poza ustawowy termin końca czerwca 2011 r. Dodał też, że mógłby rozważyć głosowanie za skróceniem tego terminu. Tym samym tak jak można było tego oczekiwać zgodził się on z poglądami Charlesa Plossera – w łonie FOMC mamy już zatem 2 potencjalnych dysydentów w najbliższych miesiącach. Notowaniom euro mogły też zaszkodzić obawy związane z aukcją 2-letnich obligacji rządu Portugalii, która jest zaplanowana na najbliższą środę. Wzrosły one po tym, jak w piątek Fitch obniżył perspektywę ratingu dla Hiszpanii, a dzisiaj Moodyâs ściął oceny dla Grecji. Niemniej poziom 1,40 na EUR/USD się broni i wydaje się, że dopóki nie pojawią się sygnały stawiające w wątpliwość szanse na kwietniową podwyżkę stóp procentowych przez ECB, to o głębszą korektę będzie trudno.
Ciekawie było dzisiaj na rynku funta, który potaniał po tym, jak nieco zmniejszyły się szanse na agresywne podwyżki stóp procentowych. Na ostatnim posiedzeniu Banku Anglii, jakie miało miejsce w lutym b.r., za ich wzrostem aż o 50 p.b. głosował zdeklarowany „jastrząb”, Andrew Sentance. Jego kadencja w MPC wygasa jednak z końcem maja i dzisiaj poznaliśmy nazwisko jego następcy. To Ben Broadbent, dotychczasowy ekonomista londyńskiego oddziału Goldman Sachs. Agencje przytoczyły jego ostatni raport makroekonomiczny,z którego wynika, iż nie jest on aż tak zdeklarowanym „jastrzębiem”. Jego zdaniem stopy procentowe mogą wprawdzie wzrosnąć już w maju, ale kolejne podwyżki powinny mieć miejsce w tempie 25 p.b. na kwartał. W efekcie kurs GBP/USD zszedł po południu w okolice 1,6220.
W kraju delikatnie umocnił nam się złoty, do czego mógł przyczynić się opublikowany przez agencję Reuters wywiad z Anną Zielińską-Głębocką, której zdaniem RPP znajduje się w cyklu podwyżek stóp procentowych, a kolejny taki ruch może mieć miejsce w II kwartale b.r. (czyli teoretycznie także i w kwietniu). W efekcie po południu za euro płacono 3,9730 zł, dolar był wart 2,8350 zł, a frank 3,0650 zł.
EUR/USD: Dopóki EUR/USD utrzymuje się powyżej wsparcia na 1,3950 to zagrożenia głębszą korektą nie ma. Podjęta dzisiaj próba naruszenia oporu na 1,4030 jest sygnałem, że w kolejnych dniach rynek spróbuje przetestować istotny opór w okolicach 1,41. Tam zbiegaja się ze sobą długoterminowa linia trendu wzrostowego (od maja 2010 r.), a także zasięg wydłużenia z formacji „2B”, która została wyrysowana pomiędzy listopadem 2010 r. a styczniem 2011 r.