Część inwestorów najpewniej wykorzysta spekulacje wokół QE3 do korzystnego wejścia w dolara, licząc dalszą eskalację problemów w Europie. I jest to słuszne założenie – przynajmniej na pierwszą połowę nowego tygodnia.
Przytoczmy na chwilę fragment rannego raportu: „Paradoksalnie, dobrze – ale na dłuższą metę – byłoby, gdyby dane (z rynku pracy) okazały się być fatalne. Wtedy być może wróciłaby dyskusja nt. możliwego QE3 podczas posiedzenia FED 19-20 czerwca. Bo niestety, ale coraz częściej można postawić tezę, iż tylko Amerykanie są w stanie powstrzymać obecny, niekorzystny trend na rynkach. Na krótką metę słabe dane doprowadziłyby jednak do dalszego umocnienia dolara, ale z dobrymi byłoby podobnie (osłabienie waluty byłoby dość krótkie, gdyż ogonek chętnych do posiadania „zielonych” w obawie przed światowym Armagedonem jest coraz większy).”
Fakty są takie – stopa bezrobocia wzrosła w maju do 8,2 proc. (oczekiwano, iż pozostanie na poziomie 8,1 proc.), ale liczba nowych etatów w sektorze pozarolniczym i prywatnym (obejmuje szerszy zakres) mocno rozczarowała. Wzrost na poziomie 69 tys. (w pierwszym) i 82 tys. (w drugim przypadku), przy jednoczesnych mocnych rewizjach w dół poprzednich danych, to nie jest to, co chciałby widzieć Ben Bernanke. Inwestorzy dość szybko przypomnieli sobie jego słowa z ostatnich posiedzeń, kiedy zapewniał, iż jest gotowy na dodatkowe działania stymulujące gospodarkę, jeżeli zajdą ku temu odpowiednie okoliczności.
W efekcie dolar po krótkim umocnieniu względem głównych walut (na EUR/USD ustanowiliśmy dołek na 1,2287) zaczął gwałtownie tracić – w dużej mierze był to efekt gwałtownego pokrywania pozycji przez spekulantów. W efekcie kilkadziesiąt minut później ustanowiliśmy szczyt na EUR/USD w okolicach 1,2452. Nie został on pobity nawet po publikacji słabszego indeksu ISM dla przemysłu (odczyt na koniec maja wyniósł 53,5 pkt., wobec oczekiwanych 53,9 pkt.). Bo oczekiwania na QE3 w wydaniu FED są na razie „pobożnymi życzeniami”, chociaż mogą się sprawdzić – kluczowe może w tym względzie okazać się wystąpienie Bena Bernanke w Kongresie, jakie zostało zaplanowane na 7 czerwca – więcej na ten temat piszę w tygodniowym komentarzu.
A co w Europie? Niemcy zgodzili się z wczorajszym stanowiskiem Komisji Europejskiej, aby dać Hiszpanom dodatkowy rok czasu na zejście z deficytem poniżej 3 proc. PKB – teraz będzie to 2014 r. Niektórzy próbują interpretować to jako sygnał, iż administracja Angeli Merkel zaczyna łagodzić swoje stanowisko nt. ostrej polityki budżetowej. Czy jednak nie jest to aby coś dokładnie odwrotnego – czyli pokazanie pewnej słabości i jednocześnie bezsilności Niemiec, którzy będą teraz chcieli uniknąć zaangażowania się we wsparcie dla Hiszpanii? Czas pokaże. W krótkiej perspektywie ważne będzie to, co zrobią największe agencje ratingowe – od kilku dni piszę, iż obecne oceny dla Hiszpanów są zbyt optymistyczne. Wyniki referendum w Irlandii są bez znaczenia, bo tak naprawdę nie wiadomo na jaki pakt fiskalny Irlandczycy się zgodzili...
Co dalej z EUR/USD? Część inwestorów najpewniej wykorzysta spekulacje wokół QE3 do korzystnego wejścia w dolara, licząc dalszą eskalację problemów w Europie. I jest to słuszne założenie – przynajmniej na pierwszą połowę nowego tygodnia. Duża świeca doji widoczna na dziennym wykresie sugeruje jednak, iż czeka nas okres kilku dni o dość dużej zmienności notowań. Nie oznacza to jednak, iż nie ustanowimy nowego dna (poniżej 1,2287). Niemniej przyszły tydzień może w pewnym sensie być przełomowy, chociaż wiele będzie zależeć od czwartkowego wystąpienia Bena Bernanke.