Ale jak wiemy z ubiegłego tygodnia, rynek ma tendencje do szybkiego bagatelizowania obaw, co jedynie gwarantuje nam zmienność bez jednoznacznego kierunku. To zła wiadomość dla złotego, który może wiele nie "ugrać" na niespodziewanej podwyżce ratingu Polski.
Agencja S&P nieoczekiwanie podwyższyła długoterminowy rating kredytowy Polski do „A-” z „BBB+”, tym samym odwracając swoją decyzję z 2016 r. S&P działa szybko, biorąc pod uwagę, że dopiero co w kwietniu zdecydowała o podwyższeniu perspektywy ratingu do pozytywnej i w opinii wielu ekonomistów (w tym nas) nie zanosiło się, aby jeszcze w tym roku podnieść ocenę.
W uzasadnieniu agencja stwierdziła, że za podwyżką przemawia trwający od 2015 roku zrównoważony wzrost gospodarczy oraz lepsze od oczekiwań wyniki budżetu państwa, a także redukcja relacji długu publicznego względem PKB. Co uderza, to zbagatelizowanie tematu ryzyk politycznych, które dwa lata temu zaważyły na decyzji o cięciu ratingu. Tym razem S&P uznała jedynie, że zmiany w sądownictwie mogą szkodzić decyzjom o kierowaniu inwestycji zagranicznych do Polski. Wygląda więc na to, że subiektywny element oceny stracił na znaczeniu.
To dobrze dla Polski i polskich aktywów, choć sama podwyżka wiele nie zmienia. Rating S&P jest obecnie na tym samym poziomie co Fitch (który w piątek podtrzymał ocenę) oraz o 1 stopień poniżej oceny Moody's. Średnia ocena Polski jest niezmieniona, a zatem i nie należy spodziewać zwiększenia atrakcyjności Polski w oczach inwestorów. Złoty otrzymał wstępną dawkę entuzjazmu, ale przy nerwowej atmosferze na rynkach zewnętrznych, szybko możemy być świadkami korekcyjnego odreagowania w stronę 4,30 za EUR.
A start tygodnia na globalnym rynku odbywa się w klimacie niepewności pod presją negatywnych informacji. Dziś włoski rząd ma oficjalnie przedstawić w Brukseli projekt budżetu, gdzie zanosi się na krytykę unijnych urzędników z powodu wysokich prognoz deficytu budżetowego. EUR pośrednio jest też zagrożone rozwojem wydarzeń wokół umowy ws. Brexitu.
W tym tygodniu (śr-czw) odbędzie się szczyt unijny, gdzie pierwotnie miało dojść do wstępnego podpisania porozumienia i warunków „rozwodu”, ale doniesienia z weekendu sugerują, że po wielogodzinnych rozmowach bliżej jesteśmy zerwania negocjacji. GBP zanurkował na otwarciu handlu w poniedziałek i tak, jak bywało wcześniej, jest dalej zdany na łaskę nagłówków z serwisów prasowych.
Wskazówek dla sentymentu dalej przychodzi szukać na rynku akcji i po czerwonej sesji w Azji Europa stara się zachować spokój. W kalendarzu dane z Polski (CPI, saldo bieżące) przejdą bez echa. W centrum uwagi będzie sprzedaż detaliczna z USA. Rynek liczy na odreagowanie słabego raportu sprzed miesiąca, częściowo jako nadganianie słabszej w sierpniu sprzedaży aut. Ale też dobre nastroje konsumentów i siła rynku pracy gwarantują wzrost konsumpcji.
USD z zadowoleniem przyjmie dobre dane, co pomogłoby walucie złapać punkt do odbicia. W nocy z Nowej Zelandii otrzymamy kwartalny odczyt CPI z prognozami wskazującymi na przyspieszenie presji cenowej. Deprecjacja NZD i inne czynniki zewnętrzne odgrywają rolę we wzmocnieniu inflacji, w efekcie czego RBNZ może zbagatelizować raport. Rajd NZD w reakcji na dane nie powinien być trwały.