Przypomnijmy, że 19 maja spadki eurodolara wyhamowały w okolicach 1,1180. Ba, dziś rano to euro zyskiwało kosztem waluty amerykańskiej i przez moment dochodziliśmy nawet do 1,1240. Ten stan rzeczy mieścił się jednak w naszych przewidywaniach, bazujących na tym, że od 3 maja mamy tendencję spadkową na wykresie dziennym.
Dzisiejsze szczyty były zapewne testem tejże tendencji, która zresztą wygrała, czego świadectwem jest fakt, że aktualnie wykres lokuje się przy 1,12, chwilami nawet niżej.
Rynek nie zachwycił się jakoś szczególnie dzisiejszym odczytami PMI z Europy, które wypadły dość pośrednio. To znaczy: we Francji odczyt przemysłowy był nieco poniżej prognozy i ogólnie wypadł słabo (48,3 pkt), ale w usługach prognozę znacznie przebito. W przypadku Niemiec oba rezultaty przekroczyły prognozy, w przypadku Eurolandu pojętego jako całość w przemyśle odnotowano 51,5 pkt przy założeniu 51,9 pkt. W usługach było 53,1 pkt – minimalnie poniżej prognozy 53,2 pkt.
W Stanach wypowiedział się m.in. James Bullard z Fed, który porównał dwa podejścia do normalizacji monetarnej, dwie – można rzec – predykcje. Pierwsza to wersja FOMC, zakładająca powolne, ale konsekwentne zacieśnianie polityki ze względu na dobre dane z rynku pracy i w miarę wysoką inflację. Drugi scenariusz dominuje wśród inwestorów i jest to większy sceptycyzm co do podwyżek, sprowadzający ścieżkę normalizacji do zupełnego minimum. Bullard, swoją drogą, nie wyciągnął jakichś szczególnych wniosków, prezentując klasyczne podejście "dwurękie" (tj. na zasadzie "on the other hand...").
Bardziej treściwy i dość mocno jastrzębi był John Williams, też z FOMC. Spodziewa się on 2 lub 3 podwyżek w tym roku, a w przyszłych 3 lub 4. Rozpoznaje w gospodarce pełne zatrudnienie, spodziewa się, że w ciągu roku lub dwóch inflacja dobije do 2 proc., pożądanych przez Fed.
Wróćmy jeszcze na moment do wykresu. Otóż jeśli minima w pobliżu 1,1180 pękną, to możemy szybko poszybować do 1,1145-55, a następnie w kierunku 1,1060. Warto mieć na uwadze, że niemal od początku roku 2015 mamy szeroką konsolidację – od 1,05 do 1,15 – 1,17. Wydaje się, że 3 maja została ona potwierdzona testem linii 1,16 i następującym po niej odbiciem. Taki układ sugerowałby przynajmniej kilka miesięcy generalnego umacniania USD (z dokładnością do korekt, to jasne).
Złoty w niełasce
Tak, to wciąż prawda – złoty jest słaby, jest w niełasce rynku. Nie było dziś danych makro z Polski, ale samo to, że na EUR/USD utrzymuje się mocny dolar, wystarczyło, by osłabiać PLN, szczególnie w obecnym klimacie politycznym na linii rząd – opozycja.
Poza tym na EUR/PLN przebito ważny opór w pobliżu 4,4360 i samo to było sygnałem do tego, by wzbić się od razu w okolice 4,45 (formalnie linii tej nie naruszono, ale to już szczegół). Na USD/PLN mamy 3,9650 – a były wyjścia i do 3,9725. Teoretycznie taki skok powinien przynieść jutro jakąś korektę i powrót do okolic 3,93 – ale nie bądźmy przesadnie optymistyczni. Forex często pokazuje, że po nagłym skoku kolejny dzień przynosi jeszcze jego pogłębienie i dopiero później gracze nieco się reflektują.
Jutro w programie PKB Niemiec za I kw. (rewizja wyniku), niemiecki indeks ZEW oraz PMI dla przemysłu USA (a także indeks Fed z Richmond).