Każdego dnia złoty jest coraz mocniejszy i już zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Dzisiaj rano doszło do naruszenia poziomu 2,60 zł na dolarze, a kolejne minima ,,zielonego" zostały ustanowione po godz. 14:00. Padł zatem kolejny psychologiczny bastion.
To wynik utrzymującej się słabości amerykańskiej waluty na rynkach światowych, a także dobrych informacji makroekonomicznych z Polski. To sprawia, że złoty pozostaje blisko swoich maksimów względem pozostałych walut - dzisiaj rano ponownie przetestowane zostały okolice 3,70 zł za euro. Do krótkoterminowego przełomu jest jednak coraz bliżej. Złotego mogą osłabić pogarszające się nastroje na rynkach akcji.
Opublikowane dzisiaj o godz. 13:00 wyniki Bank of America negatywnie zaskoczyły inwestorów. Bank poniósł w III kwartale spore straty, co sprawiło, że jego zysk na akcję spadł o ponad 30 proc.
Czeka nas zatem kolejna słaba sesja na Wall Street, a zbyt optymistycznie nastawieni w ostatnich tygodniach uczestnicy rynku, zaczynają się naocznie przekonywać, że amerykańska gospodarka rzeczywiście spowalnia. Dodatkowo po słabych danych z rynku nieruchomości, które poznaliśmy wczoraj (spadek liczby wydanych pozwoleń i rozpoczętych budów do najniższego poziomu od 1993 r.) ponownie wzrosły oczekiwania, iż 31 października FED zdecyduje się na obniżkę stóp procentowych.
Jest to jednym z głównych powodów dla których dolar ponownie traci na rynkach światowych - po godz. 14:00 US Dolar Index przedstawiający relację ,,zielonego" względem 6 głównych walut na świecie osiągnął nowe minima. Z kolei wspólna waluta była najdroższa w historii - kurs EUR/USD osiągnął maksimum na 1,4305. Inwestorzy obawiają się także, iż postępująca słabość amerykańskiej gospodarki będzie negatywnie rzutować na perspektywy finansowania gigantycznego, amerykańskiego zadłużenia.
Przypomnijmy, że opublikowane kilka dni temu dane pokazały odpływ kapitałów z USA, na co złożyła się także redukcja zaangażowania w amerykańskie obligacje przez dwóch największych graczy - Japonię i Chiny. Dodatkowo na rynek trafiły informacje o planach utworzenia suwerennych funduszy zarządzających majątkiem przez kolejne kraje osiągające spore nadwyżki z eksportu. Dotychczas większość z nich była lokowana w USA, a teraz może się to zmienić.
Jest zatem dosyć prawdopodobne, że dolar będzie nadal tracił na wartości. Dzisiaj po południu poznamy istotne dane na temat wskaźników wyprzedzających w amerykańskiej gospodarce we wrześniu (godz. 16:00) i październikowego indeksu aktywności sektora wytwórczego w regionie Filadelfii (godz. 18:00).
W pierwszym przypadku oczekuje się odczytu na poziomie 0,3 proc. m/m, a w drugim spowolnienia do 7,3 pkt. z 10,9 pkt. Gorsze odczyty zwiększą prawdopodobieństwo obniżki stóp procentowych w USA i przyczynią się do dalszego osłabienia dolara. Pewnym ,,hamulcem" może okazać się rozpoczynające się jutro spotkanie grupy G-7 w Waszyngtonie. Uczestnicy rynku spekulują, iż mogą paść sformułowania dotyczące m.in. słabości dolara i nadmiernej siły europejskiej waluty na światowych rynkach, ale głównym pytaniem jest to, czy okażą się one wystarczające.
W opinii Eisuke Sakakibary, byłego szefa japońskiego banku centralnego, zwanego potocznie ,,Panem Jenem" przyszły rok może okazać się fatalny dla amerykańskiej waluty, a banki centralne zostaną zmuszone do przeprowadzenia skoordynowanej akcji w celu jej obrony. Jego zdaniem słabość dolara będzie wynikać z możliwego spowolnienia tempa wzrostu PKB w 2008 r. poniżej 1 proc., a także rosnących obaw związanych z finansowaniem deficytu na rachunku obrotów bieżących. Jego pesymizmu nie podzielił były szef FED, Alan Greenspan, którego zdaniem prawdopodobieństwo wystąpienia recesji w amerykańskiej gospodarce nie jest aż tak duże.
Słabnący dolar nie musi jednak bezpośrednio przekładać się na dalsze umocnienie złotego, gdyż powodem jego słabości stają się obawy o kondycję największej światowej gospodarki. Globalna awersja do ryzyka zaczyna więc ponownie rosnąc, co sprawia, że inwestorzy zamykają ryzykowne pozycje na rynkach wschodzących, kupując przy tym japońskie jeny - proces carry-trade zaczyna się więc znów odwracać. Dodatkowo opublikowane dzisiaj o godz. 14:00 przez Główny Urząd Statystyczny dane o dynamice produkcji przemysłowej we wrześniu okazały się być nieco negatywne - odczyt wyniósł 5,2 proc. r/r wobec oczekiwanych 6,3 proc. r/r i 9,0 proc. r/r w sierpniu.
Obawy budzi zwłaszcza niski bo 4,1 proc. m/m i 0,2 proc. r/r wzrost produkcji budowlano-montażowej. W tym kontekście nieco wyższa od prognoz, bo 2,0 proc. r/r dynamika wzrostu cen produkcji sprzedanej przemysłu (PPI) nie stanowi elementu proinflacyjnego dla Rady Polityki Pieniężnej. Tym samym kluczowe dla oceny, czy stopy procentowe wzrosną w końcu października, mogą okazać się przyszłotygodniowe dane nt. sprzedaży detalicznej i bezrobocia.