Na głównej parze, czyli na EUR/USD, mamy aktualnie – przed dziewiątą rano – ok. 1,22. Tak więc testowane są wcześniejsze minima z lutego, można to też określić jako test dolnych ograniczeń szerokiej konsolidacji, ciągnącej się od drugiej połowy stycznia i mającej swój górny limit w pobliżu 1,2550.
Znamienne jest jednak to, że wczoraj – i to przy niekoniecznie bardzo przebojowych danych z USA (np. indeks Chicago PMI rozczarował) – kurs schodził jeszcze niżej. "Dwudziestka dwójka" formalnie została przebita. Może to oznaczać, że rynek na tyle wyraźnie dostrzegł jastrzębi ton we wtorkowej wypowiedzi szefa Fed, p. Powella, iż teraz chce wyraźnie obstawić dolara. My cały czas przypominamy: od szczytu z roku 2008 można po kilku kolejnych maksimach poprowadzić linię spadkową. W tym kwartale, ew. nieznacznie później, powinno się rozstrzygnąć to, czy po raz kolejny wykres pójdzie na południe. Na razie szanse na taki ruch – rosną...
Powell raz jeszcze wystąpi publicznie, mianowicie dziś w Senacie, choć pewnie nie powie nic nowego. Po drodze mamy sporo danych makro: głównie finalne odczyty PMI dla przemysłu Francji (9:50), Niemiec (9:55), Eurolandu (10:00), Wielkiej Brytanii (10:30), USA (15:45). W USA o 16:00 ukaże się też ISM dla przemysłu, poza tym w Strefie Euro o 11:00 mamy publikację nt. bezrobocia. O 14:30 w Stanach podane będą wieści o dochodach i wydatkach mieszkańców.
Na złotym
USD/PLN odbija sytuację eurodolara – krąży przy 3,4220, co w tym wypadku oznacza test górnego ograniczenia trendu bocznego. W szerokim sensie, bo formalne maksima do pokonania są ok. grosz wyżej, ale to już niuanse. W zasadzie z czysto techniczno-spekulacyjnych powodów powinna teraz (dziś, jutro?) nastąpić korekta, ale generalnie dopuszczamy myśl, iż dolar-złoty wybije się w przyszłości górą i czeka nas czas osłabienia złotego. Byłoby to wywołane ewentualnym potwierdzeniem opisanej wcześniej linii spadkowej na eurodolarze, co "u nas" przekładałoby się na potwierdzenie ogólnej, wieloletniej tendencji na rzecz osłabienia PLN.
Oczywiście to nie jest przesądzone na sto procent i są z tym pewne problemy: ale taki jest generalny trend, a słowa "zawsze jest przecież szansa, że wszystko się odmieni" można... zawsze wypowiedzieć i będą jednakowo prawdziwe. Są i pewne fundamentalne czynniki, jak właśnie to, że rynek zdaje się liczyć na minimum trzy podwyżki kosztu pieniądza w USA w tym roku, a na podwyżki stóp w Polsce raczej nie ma co liczyć.
Polskie dane makro zasadniczo są dobre, wczoraj np. mieliśmy dobry odczyt PKB, wrażenie zrobiły zwłaszcza inwestycje, poza tym świetna jak na nasze warunki jest kondycja budżetu. Ale te dane stały się już pewnego rodzaju standardem, nie muszą budzić euforii. Nawiasem mówiąc, dziś o 9:00 poznamy PMI dla polskiego przemysłu.
Co do euro-złotego, to widzimy 4,1780 – a generalnie wykres ten pozostaje w konsolidacji od 4,13 do okolic 4,20 i trwa to już dwa miesiące. Na funcie mamy nieco mniej niż 4,71 zł.