Na eurodolarze sesja dzisiejsza rozpoczyna się w okolicach 1,0970-75. Istotnie więc jesteśmy poniżej symbolicznej "dziesiątki", tj. poziomu 1,10, który przez dłuższy czas blokował spadki pary, a więc i proces umacniania się dolara.
Ostatecznie jednak dolar nabrał siły. Nastąpiło przebicie wsparcia, a gracze być może wzięli sobie do serca to, że choć Mario Draghi nie podjął jeszcze żadnych nowych działań, to jednak roztoczył przed rynkami taką możliwość (tj. opcję pogłębienia luźnej polityki). Poza tym tak czy inaczej od 3 maja eurodolar szedł na południe (mimo wszelkich korekt – takich jak ta po publikacji majowych payrollsów u progu czerwca, kiedy to wykres gwałtownie podskoczył). Co więcej, od półtora roku mamy konsolidację, której górne ograniczenia to 1,15 – 1,17, a dolne przebiegają przy 1,05 (z odchyleniami).
Na 1,05 w najbliższym czasie nie liczymy, bo polityka Fed jest jednak bardzo powściągliwa. Nawiasem mówiąc, właśnie w bieżącym tygodniu, mianowicie w środę, Rezerwa podejmie decyzję w sprawie stóp – ale wyceniony jest scenariusz braku zmian. Ewentualna podwyżka (nader mało prawdopodobna) tylko wzmocniłaby dolara, zaś na obniżkę czy inną formę luzowania na razie nie liczymy. Są jednak i tacy, którzy twierdzą, że co prawda nie teraz, ale w przyszłości rzędu kilku czy kilkunastu miesięcy Fed nie tylko nie zacieśni polityki, ale przeciwnie – wróci do stóp ultra-niskich.
Znamy już dane z Japonii o handlu zagranicznym za czerwiec. Eksport r/r spadł o 7,4 proc., import o 18,8 proc. - w sumie nie tak złe dane, jako że prognozowano -11,6 proc. r/r i -19,7 proc. Co dalej w programie? O 10:00 pojawi się indeks Ifo z Niemiec, zakłada się spadek ze 108,7 pkt do 107,5 pkt. Indeks ten uważany jest powszechnie za dobry miernik kondycji gospodarczej naszego zachodniego sąsiada.
Jutro w programie m.in. indeks PMI dla usług w USA, jak też i dane z tego kraju o sprzedaży nowych domów. Do tego indeks Conference Board (zaufania konsumentów) i indeks Fed z Richmond. W środę PKB Wielkiej Brytanii za II kw., amerykańskie zamówienia (bez środków transportu i na dobra trwałe), a także decyzja FOMC. W czwartek niemiecka inflacja CPI, w piątek PKB Strefy Euro i niemiecka sprzedaż detaliczna.
GBP/EUR stoi na 1,1960. 6 lipca testował linię 1,16 – z tej perpektywy to wzrost (funt trochę odzyskał), niemniej jesteśmy poniżej maksimów z 14 lipca na 1,2115. Podobnie sprawy mają się na GBP/USD – 1,28 w dniu 6 lipca (nawet mniej, według niektórych szacunków), 1,3480 ok. 14 – 15 lipca, a teraz 1,3120. Ostatnich kilka sesji to już konsolidacja.
Na złotym
GBP/PLN ma ostatnimi czasy kształt zbliżony do tego, który prezentują dwie wyżej opisane pary. I tak na początku lipca odbiliśmy się od okolic 5,1475 – 5,15, następnie był wyskok do 5,3440 (po tym, jak BoE nie obniżył stóp procentowych), a teraz mamy 5,2170 i być może 5,20 wypada uznać za symboliczne wsparcie.
Na wykresie EUR/PLN mamy 4,3620. Notowania wróciły trochę na północ po odbiciu od 4,3510, ale jednak dawne wsparcie (w okolicy 4,3670) blokuje dalsze wzrosty, tworząc lokalny opór. Oczywiście możemy też np. połączyć minima z 4 kwietnia, 23 – 24 czerwca i 21 lipca, co sugerowałoby, że taka linia wzrostowa teraz się znów wstępnie potwierdza, ale to wymagałoby zapewne umocnienia euro na głównej parze. Na razie mamy tam ok. 1,0970-75.
Na USD/PLN, zgodnie z naszymi podejrzeniami, wybroniła się konsolidacja trwająca od końcówki czerwca. Zejścia w rejon 3,95 i niżej okazały się efemeryczne, na fali spadków eurodolara mamy teraz więc 3,9750. Być może lokalnie opór stanowi linia 3,9875. Cóż, można np. poprowadzić krótką linię spadkową od szczytu z 6 lipca poprzez szczyt z 18 lipca – i rzeczywiście wyglądałoby na to, że teraz złoty powinien trochę odzyskać. Tak będzie, jeśli nastąpi korekta na eurodolarze, tj. próba dojścia choćby do owej "dziesiątki".