Patrzenie na rynek giełdowy w perspektywie jednego dnia, może spowodować brak trzeźwego spojrzenia na parkiet. Czytając komentarze można z kolei ulec wrażeniu, że na giełdzie możliwe są tylko dwa scenariusze – ruch w górę, albo w dół. Tymczasem już nieodżałowany trener Kazimierz Górski mawiał, że mecz można wygrać, przegrać, albo zremisować.
Spójrzmy więc na rynek po dzisiejszej sesji chłodnym okiem. WIG20 od 12 maja, kiedy rozpoczęły się przeceny na GPW, spadł w sumie o 17 proc., licząc do końca maja. Na dzisiejszej sesji indeks zdołało odrobić niecały 1 proc., co trudno nazwać przełomem. To co zwraca uwagę i może w dłuższej perspektywie być bardzo pozytywne, to fakt, że wzrost odbywał się bez udziału KGHM (spadek o 3 proc.).
Dzisiejszy dzień na światowych rynkach nie był jednak najlepszy. Przez większość dnia traciła większość europejskich parkietów. Na ich tle wyróżniała się Polska, Czechy i Węgry, które na naszym kontynencie były wyspą zieleni na morzu czerwieni.
Ostatecznie WIG20 zakończył pierwszy dzień czerwca na poziomie 2837 pkt. Wypada więc przypomnieć prognozę z poprzednich komentarzy. Najprawdopodobniej wchodzimy w konsolidację, czyli znienawidzony trend horyzontalny. Na kilka najbliższych tygodni możemy chyba zapomnieć o nowych rekordach, ale również i minimach indeksów. Nie znaczy to jednak, że zabraknie spółek w które warto inwestować, choć oprócz plotek trzeba będzie zacząć zwracać uwagę na fundamenty.