Poniedziałkowa sesja międzybankowego rynku walutowego rozpoczęła się zgodnie z przewidywaniami – złoty w górę. W górę na fali Węgier (na początku roku na dół też za sprawą Węgier), którego mieszkańcy zdecydowaną większością opowiedzieli się za członkostwem w UE. Ci, którzy psioczyli na niską referendum frekwencje może zmienią zdanie, jeśli poznamy wyniki innych krajów.
Otwarcie rynku nastąpiło przy USDPLN 3,94 oraz EURPLN 4,23. Dla wielu importerów okazał się to poziom wystarczająco atrakcyjny do zamknięcia pozycji, stąd późniejszy spadek złotego. Pod koniec sesji cena „zielonego” znajdowała się na poziomie 3,95 PLN, a euro 4,255 PLN.
O 16,00 GUS poinformował o cenach towarów i usług za marzec. Liczona miesiąc do miesiąca inflacja wzrosła o 0,3 procent, a liczona rok do roku znalazła się na poziomie 0,6 procent (jedną dziesiątą procenta wyżej prognozował rynek).
Warto zauważyć, iż dla rynku te dane mają od kilku miesięcy coraz mniejsze znacznie. Inflacja znajduje się na niskim poziomie, a co ważne niskie są także oczekiwania inflacyjne. Być może dlatego Kołodko mówi, iż jeśli byłby prezesem NBP obniżyłby stopy procentowe o 300 punktów bazowych (wypowiedź z Waszyngtonu).