Tylko wczoraj S&P500 wzrósł ponad 2 proc., powrócił ponad 2800 pkt i 200 – sesyjną średnią ruchomą. Prawdziwym testem dla kupujących jest lokalny szczyt z drugiej połowy października, do którego notowania kontraktu zbliżyły się na kilka punktów. Dużo ostatnio spekulowało się o tym, że Trump cynicznie wlał w serca inwestorów nadzieje na porozumienie handlowe z Chinami by uspokoić rynki przed wyborami.
Niebawem przyjdzie czas na weryfikację realnych zamiarów prezydenta USA, ale chwilowo na szczycie jego agendy znajdują się sprawy wewnętrzne i dążenie do paraliżu prac specprokuratora Muellera, który bada wątki rosyjskie w kampanii prezydenckiej. Uważamy, że w szerszej perspektywie paliwo hossy się wyczerpało, ale jednocześnie nie spodziewamy się prędkiego pogłębienia październikowych dołków. Wynik wyborów cząstkowych sprawia, że Demokraci będą za wszelką cenę drążyć wątek rosyjski. W rezultacie rubel stoi przed ryzykiem nałożenia nowych sankcji, które obecnie nie są w wystarczającym stopniu zdyskontowane.
Wracając do Fed: rynek jest świadom nastawienia władz i dlatego też dzisiejsze posiedzenie FOMC nie budzi emocji, przynajmniej nie budzi ich komunikat. Najciekawszą częścią dyskusji powinny być dywagacje na temat optymalnego rozmiaru sumy bilansowej. Szczegóły nie zostaną jednak zawarte w komunikacie, a zapewne w protokole, który światło dzienne ujrzy pod koniec miesiąca.
Uważamy, że dolar najlepsze ma za sobą i widzimy przestrzeń do jego osłabienia względem głównych walut. Ciekawym wehikułem może być np. USD/SEK. Korona szwedzka przy uspokojeniu nastrojów na rynkach powinna pozytywnie odczuć perspektywę podniesienia stóp przez Riksbank już na posiedzeniu 20 grudnia.
Najczarniejsze scenariusze wojen handlowych zdają się blaknąć i z tego tytułu sporą przestrzeń do umocnienia mają też waluty Antypodów. W ostatnich kilku dniach prym w przestrzeni G-10 już wiedzie NZD. NZD/USD wyszedł chwilowo ponad 0,68. Oznacza to około 2 proc. wzrost w tym tygodniu oraz osiągnięcie pułapów nienotowanych od sierpnia. Poprawa sentymentu inwestycyjnego idzie w parze z pozytywnymi informacjami z rynku pracy.
RBNZ również porzucił pesymistyczny pogląd na gospodarkę. Na wczorajszym posiedzeniu władze przybrały mniej gołębi nich dotychczas ton i zgodnie z naszymi oczekiwaniami marginalizowały prawdopodobieństwo możliwości kolejnej redukcji kosztu pieniądza. Stopa OCR powinna pozostać na historycznie najniższym poziomie przynajmniej do końca 2019 roku.
Brzmi znajomo? Analogicznie rysują się przecież perspektywy rodzimej polityki pieniężnej. Różnica jest taka, że Rada nie porzuca swojego łagodnego nastawienia a wręcz sygnalizuje gotowość do patrzenia przez palce na nasilanie się presji cenowej w gospodarce. Ścieżka centralna CPI w 2019 roku zgodnie z najnowszą projekcją NBP wynosi aż 3,25 proc., ale RPP nie widzi potrzeby powołując się na egzogeniczny charakter źródeł wzrostu cen.
Nie spodziewamy się zmiany nastawienia władz. Warto przy tym odnotować, że nie tylko realna stopa procentowa jest ujemna, ale bardzo prawdopodobne staje się osiąganie ujemnej realnej rentowności przez obligacje, nawet o dziesięcioletnim terminie zapadalności. To element odbierający aprecjacyjny potencjał złotemu, który wolny od nierównowag w bilansie płatniczym i korzystający na dobrej sytuacji finansów publicznych powinien pozostawać bardzo stabilny względem wspólnej waluty.