Tak to właśnie jest: w tym tygodniu niejako zaczynamy kalendarium makroekonomiczne i cały forexowy bieg wraz z Niemcami - i z nimi kończymy, przynajmniej z dokładnością do dni. Takie akurat wypadły punkty zaczepienia.
Mianowicie dziś o 10:00 poznamy indeks instytutu Ifo za sierpień. Oczekuje się wzrostu ze 101,7 pkt do poziomu 101,9 pkt. Im więcej - tym lepsza koniunktura w ocenie ankietowanych biznesmenów. Z kolei w piątek (o 8:00) zaprezentowane zostaną dane o niemieckiej sprzedaży detalicznej za lipiec.
Z drugiej strony, można też powiedzieć, że zaczynamy w USA (dziś o 16:30 indeks Dallas Fed dla przemysłu) - i tam zakończymy (w piątek o 16:00 pojawi się wskaźnik Uniwersytetu Michigan). Po drodze mamy jeszcze parę akcentów z różnych miejsc. Jutro w harmonogramie m.in. szwedzka sprzedaż detaliczna (o 9:30) oraz dane ze Stanów: indeks cen domów S&P/Case-Shiller (o 15:00) czy wskaźnik Richmond Fed (o 16:00). W środę poznamy dynamikę PKB USA - rewizję wyniku za II kw. 2018. W czwartek mamy PKB Kanady, w piątek zaś - poza tym, o czym już pisaliśmy - dane z Japonii o produkcji przemysłowej.
Eurodolar tymczasem lokuje się na poziomie 1,1630. A przed paroma godzinami, ale już dziś, zaliczał i 1,1645, w ten sposó pokonując maksima z piątku. Tak więc piłka jest tym razem po stronie euro, przynajmniej w porównaniu z tym, co działo się przez kilkanaście dni. Przekaz szefa Fed, p. Powella, został uznany za łagodny - w sensie delikatnego zluzowania, jeśli chodzi o podwyżki stóp. Co prawda Fed nie ma zamiaru odchodzić od nich co do zasady, ale jednak Powell podkreślił konieczność adaptacji do danych makro.
Jako takie uspokojenie na odcinku tureckim (USD/TRY na 5,9 pkt - a nie na 7 pkt, jak kilkanaście dni temu...) oddala myśl o problemach europejskich banków w związku z problemami Ankary. Na wspomnianym eurodolarze testujemy coś w rodzaju lokalnego oporu, ograniczenia. Jeśli pęknie, to możemy wejść jawnie w rejon, którego kolejna granica to dopiero 1,1740-50.
Temat złotówkowy
EUR/PLN jest przy 4,2725. Ale w nocy z 22 na 23 sierpnia był jeszcze niżej, bo i przy 4,2670, tak więc nie można powiedzieć, by teraz zaliczono jakieś klarowne wsparcie, by je pokonano. Nie zmienia to jednak faktu, że klimat dla złotego jest całkiem niezły w kontekście tego, że przecież euro stoi mocno na parze głównej. A tymczasem nie stoi wcale aż tak mocno do PLN. Od 15 sierpnia, od tureckiej ulgi, zyskaliśmy. Wsparcie wszelako broni się.
USD/PLN klaruje się na 3,6730 - tu zaliczane są niejako nowe minima, otwarta jest droga do rejonu 3,6415 - 3,66. Na funcie widzimy natomiast 4,7210. To wyraz mocy PLN, bo rozbijane jest ograniczenie wygenerowane 8 i 9 sierpnia. A przecież w międzyczasie było ponad 4,86 - przez moment.